środa, 26 lutego 2014

87# Nienawidzę cię cz. VIII

Rano otworzyłam oczy. Przekręciłam się w stronę Harrego, który już nie spał.
H: Cześć.
Zwrócił się do mnie swoim zachrypniętym głosem i pocałował. Odpowiedziałam mu z uśmiechem.
L: Wczorajszy wieczór był niesamowity.
Uśmiechnęłam się po raz kolejny, opierając swoja głowę na ramieniu chłopaka. Na chwile odpłynęłam myśli.
Zerkałam na bruneta. Wydawał się być smutny. Przyglądałam mu się przez chwilę, zastanawiając się o czym myśli, w końcu spytałam.
L: Harry czy wszystko w porządku?
Chłopak przyglądał mi się przez chwile, uśmiechając się niepozornie. Podniósł się na łokciach do pozycji siedzącej.
H: Jak możesz być taka spokojna i obojętna?
Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale najwidoczniej nie chciał mojego towarzystwa. W końcu dostał to czego chciał. Podniosłam się z łóżka i zaczęłam zbierać swoje ubrania. Harry złapał mnie za rękę i wciągnął z powrotem na łóżko.
H: Czekaj... Muszę Ci wszystko wyjaśnić.
Harry wpatrywał się w mnie z nadzieją w oczach. Na mojej twarzy pojawił się dziwny grymas.
L: Harry nie musimy nic sobie wyjaśniać...
Kolejny raz wstałam z łóżka i szybkim krokiem skierowałam się do drzwi. Pociągnęłam za klamkę i usłyszałam głośny trzask. Zobaczyłam rękę Harrego spoczywającą na drzwiach.
H: Lizz co ty wyprawiasz?
L: A jak myślisz? Chce stąd wyjść.
H: Nie wypuszczę Cię dopóki mnie nie wysłuchasz.
L: Harry ja nie chcę słuchać twoich wyjaśnień! Było fajnie. Ty dostałeś to czego chciałeś. Ja w pewnym stopniu również, a więc to koniec.
H: Co ty wygadujesz Lizz!
L: Spokojnie Harry już więcej nie będę Cie nachodzić.
H: Dlaczego tak lekko traktujesz tą sytuację? To nic dla Ciebie nie znaczyło?
Jasne, że znaczyło. Nawet nie wiedział jak bardzo. Mimo że byłam pewna swoich uczuć, nie odpowiedziałam na jego pytanie.
H: Daj mi szans na wyjaśnienie...
Harry patrzył na mnie wielkimi, smutnymi oczami. Przez chwile naprawdę zastanawiałam się czy nie dać mu szansy, mimo że ogromnie mi na nim zależało, nie mogłam znieść tego, że mnie oszukał.
L: Nie wybaczę Ci tego co zrobiłeś... a właściwie co chciałeś zrobić i proszę wypuść mnie Harry.
Rozzłoszczona po raz kolejny chwyciłam klamkę.
H: W tak razie po co tu przyszłaś?!
Puściłam klamkę i odwróciłam się do Harrego. Spojrzałam w jego zielone oczy i poczułam spływająca łzę. Szybkim ruchem otarłam ją i zwróciłam się do chłopaka.
L: Bo cie kocham!
Harry przetarł twarz rękami i chwile się zastanowił.
L: Harrry daj mi odejść proszę...
Harry otworzył szeroko oczy i kręcił głową z nie dowierzaniem. Po chwili powoli opuścił rękę. Spojrzałam na niego jeszcze ostatni raz i wybiegłam z pokoju.

*Perspektyw Harrego
Opuściłem rękę i pozwoliłem jej wyjść. Oparłem się plecami o ścianę. Mój oddech robił się coraz bardziej nerwowy. Powoli spuściłem się w dól, siadając na podłodze. Przyciągnąłem kolana do klatki i schowałem twarz w rękach.
Zastanawiałam się dlaczego byłem taki głupi. Jak mogłem bawić się czyimś uczuciami i uważać to za dobrą zabawę?
W końcu zorientowałem się, że skoro ona mnie kocha a ja kocham ją, to nie mogę tego tak po prostu tego zostawić. Zerwałem się z podłogi i zbiegłem na dół. Rozejrzałem się po ogromnej recepcji. Nigdzie jej nie było. Wybiegłem przed hotel i zobaczyłem jak Lizzi razem z jakąś wysoką brunetką wsiadają do taksówki . Jak najszybciej przebiegłem na drugą stroną. Niestety nie zdążył ich dogonić. Kolejny raz znikła.



tamtamtam i co mylicie o tej część? ;>
następna dodam za niedługo ;*
m.

poniedziałek, 24 lutego 2014

86# Nienawidzę cię cz. VII

Długo zastanawiałam się czy dodać kolejną części w końcu się zdecydowałam. 
Zresztą po ilości tych komentarzy nie miałam wyjścia ; p
Mam nadzieję, że wam się spodoba i będzie chciały kolejną  :*
___________________________________


*perspektywa Harrego
Wróciłem do hotelu. Otwarłem drzwi mojego pokoju, po czym skierowałem się do łazienki. Wziąłem szybki prysznic, ubrałem jakieś stare spodenki i usiadłem na łóżku. Wyciągnąłem walizkę leżącą pod łóżkiem i otwarłem małą ukrytą kieszonkę. Wyciągnąłem z niej biała kartkę papieru. Po raz setny przeczytałem zawartość liściku.
H:''Mam nadzieję, że już Cię więcej nie zobaczę''
Właśnie dlatego do niej nie podszedłem. Nie mogłem tego zrobić, skoro ona tego nie chciała... Położyłem się na łóżku. Nie potrafiłem myśleć o niczym innym. Przez te ostatnie kilka miesięcy, cały czas męczy mnie sprawa z Lizzi...
po kilku godzinach rozmyślań, wstałem z łóżka, przeczesałem ręką włosy. Włożyłem na siebie pierwsze lepsze ciuchy i postanowiłem zejść do baru. Usiadłem na wysokim czarnym krześle.
K: Co podać?
H: Wszystko mi jedno...
Kelner dokładnie zmierzył mnie wzrokiem. Po czym wyciągnął kieliszek i wypełnił jego zawartość przezroczystym płynem.
K: Najlepsze na miłosne rozterki.
Czy to aż tak bardzo po mnie widać? Bez zastanowienie, szybkim ruchem przechyliłem kieliszek i wypiłem jego zawartość. Oparłem głową na prawej ręce i kolejny raz zanurzyłem się w myślach. Po kilkunastu minutach otrząsnąłem się. Spojrzałem w lewo. Zobaczyłem śmiejącą się parę. Tak było po nich widać, że są szczęśliwi. Dlaczego ja nie mam do tego prawa?
Lekko rozzłoszczony zerwałem się z miejsca i szybkim krokiem udałem się z powrotem do mojego pokój. Wszedłem do środka i stanął mniej więcej na środku pomieszczenia.
H: Świetnie Harry i co teraz? Znowu będziesz się zadręczać...
Nagle usłyszałem dźwięk pukania do drzwi. Lekko zdziwiony podszedłem do nich i pociągnąłem za klamkę.
L: Cześć Harry.
Podniosłem wzrok i zobaczyłem Lizz!
H: Lizz... ymm.. to ty...
L: Tak to ja...
Nastąpiła chwila bardzo niezręcznej ciszy. Lizzi cicho odchrząknęła.
L: Czy mogę wejść do środka?
H: Oczywiście!


*Perspektywa Lizz
Weszłam do środka. Harry zaprowadził mnie do salonu. Usiadłam na dużej białej kanapie.
H: A więc co tutaj robisz?
Harry skierował się do mnie zachrypniętym i drżącym głosem. Zastanowiłam się chwilę.
L: hmm... sama chciałabym to wiedzieć.
Zacisnęłam pięści próbując uspokoić tym moje drżące ręce. Szukałam w głowie odpowiedzi na pytanie Harrego. Chciałam mu wytłumacz jak się tutaj znalazłam, ale nie potrafiłam...
Spojrzałam na Harrego. Mimo że nadal wyglądał tak samo, wydawał mi się być taki smutny i niespokojny. Spojrzałam w jego smutne zielone oczy. Chłopak przez chwilę zastanawiał się nad czymś i w końcu powiedział.
H: Lizz ja muszę Ci wszystko wytłumaczyć...
Podniosłam się z kanapy i powolny krokiem kierowałam się w stronę chłopaka.
H: To nie było tak... ja..
L: Cii.. Nie musimy teraz o tym rozmawiać.

*Perspektywa Harrego
Lizz teraz stała dokładnie krok ode mnie. Zbliżyła się jeszcze bardziej i głęboko spojrzała w moje oczy. Mój oddech stawał się coraz bardziej nerwowy i szybszy. Nie umiałem wydusić z siebie ani jednego słowa. Lizzi położyła na moim policzku swoja dłoń. Opuszkami palców delikatnie, błądziła
nimi po mojej twarzy. Zaskoczony przyglądałem się ruchom dziewczyny. Dwoma palcami delikatnie przejechała po moich wargach. Zamknąłem oczy, a mój oddech robił się spokojniejszy. Poczułem jak Lizz kładzie swoje ręce na moim karku. Nagle poczułem dotyk jej wspaniałych, miękkich ust. Po skończonym pocałunku otworzyłem oczy. Spojrzałem na Lizz, która była tak samo zdziwiona jak ja.

*Perspektywa Lizz
Zdziwiła mnie moja śmiałość. Nie wiem dlaczego to zrobiłam... a właściwie to wiem. Chciałam znowu poczuć jego bliskość. Czuć się tak wspaniale jak kiedyś.
Mimo że byłam świadoma tego co zrobił mi Harry, złapałam jego rękę i zaprowadziłam go do sypialni. Chęć spędzenia z nim jeszcze jednego wieczoru była silniejsza niż cokolwiek innego. Usiadłam na łóżku i lekko przyciągnęłam Harrego do siebie. Znowu wpiłam się w usta chłopaka. Harry oderwał się i spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem. Uśmiechnęłam się i dałam mu znak, że tego chcę. Chłopak jeszcze chwilę się nad czymś zastanawiał, po czym zbliżył się do moich ust i zaczął je całować. Z początku pocałunek był nieśmiały i delikatny, ale z czasem stawał się coraz szybszy i namiętny...


Harry opadł obok mnie. Przez chwile próbowaliśmy uspokoić swoje oddech. Uśmiechnęłam się w stronę bruneta. Harry również posłał mi jeden z swoich najsłodszych uśmiechów, po czym mocno objął mnie swoim ramieniem. Wtuliłam się w niego i zasnęłam z uśmiechem na twarzy.





To jak chcecie next? ; >
m.

sobota, 22 lutego 2014

85# Jak Anioł cz. I

Budząc się czułam się niesamowicie . Miałam pełno energii, a w moich żyłach wciąż krążyła adrenalina. Otworzyłam energicznie oczy i nie mogłam uwierzyć, że to już jest za mną. Usiadłam po turecku na łóżku, zdjęłam z nadgarstka gumkę do włosów i spięłam je w wysoki, niezdarny kok. Posiedziałam jeszcze chwilę na łóżku z wielkim uśmiechem na twarzy. W końcu postanowiłam iść pod prysznic. Siedziałam tam z jakieś 30 minut. Uwielbiam gdy spadające krople uderzają o moje ciało. Jest to dla mnie jak masaż, który po wczorajszym dniu, był mi potrzebny. Wyszłam z łazienki owinięta ręcznikiem. Z powrotem usiadłam na łóżku i zaczęłam pielęgnować swoje ciało waniliowo-miodowym balsamem. Nagle Josh i Sandy wparowali do mojego pokoju.
- ej, ej, ej! Nie zapominacie się? Może by tak zapukać przed wejściem co? –powiedziałam to śmiesznym głosem. Widziałam, że się lekko skrępowali gdy zobaczyli mnie w samym ręczniku.
- nie wiedzieliśmy, że ty … no, że jesteś … - Joshowi zabrakło języka w gębie. - … że jesteś w samym ręczniku. – dokończył za niego Sandy.
- dobra, przecież nic się nie stało. – uśmiechnęłam się znacząco aby rozluźnić atmosferę. Chłopcy usiedli obok mnie na łóżku.
- tak więc mamy dla ciebie niespodziankę. – podniosłam jedną brew ku górze. – dowiesz się wieczorem. – Josh i Sandy popatrzyli się na siebie i przybili sobie piątkę i opuścili pomieszczenie.
- co te głupki znowu wymyśliły? – zapytałam sama siebie. Trochę jeszcze rozmyślałam co to może być za niespodzianka jednak nic mi do głowy nie przychodziło. Więc postanowiłam się w końcu ubrać. Jesteśmy w trasie, jedziemy tour busem, więc wygoda jest najważniejsza. Wybrałam ten zestaw. Przeszłam do kuchni, usiadłam przy małym stoliku, który znajdował się w rogu. Odpaliłam laptopa i od razu miałam połącznie od Nicole. Odebrałam i od razu zaczęła się gadka.
- cześć, nawet nie wiesz jak za tobą tęsknie – otarła oczy jak płaczące malutkie dziecko. Zaczęłam się śmiać.
- też za tobą tęsknie. – spuściłam kąciki ust w dół.
-wiesz? Dalej nie mogę uwierzyć, że to właśnie ty wygrałaś. Moja kochana przyjaciółka została pierwszą w historii zespołu, One Direction, gitarzystką. So proud.
- też nie mogę w to dalej uwierzyć. – zaczęłyśmy obie chichotać. Do kuchni weszła reszta kapeli.
- z kim gadasz? – chłopcy przysiedli się do mnie.
- z przyjaciółką  – wszyscy zaczęli jej machać i z nią rozmawiać.  Uśmiech na twarzy Nicol gdy ich zobaczyła – bezcenny. Postanowiłam zostawić przyjaciółkę na chwilę z chłopakami. Udałam się do lodówki po butelkę wody. Odkręciłam korek i upiłam kilka łyków. Po chwili wróciłam do towarzystwa.
- chłopcy? Kiedy będzie jakiś postój? – Dan spojrzał na zegarek.
- za niedługo , tak myślę. – posłał mi uśmiech i jak na życzenie, po jego słowach, zaczęliśmy zwalniać.
Wzięłam laptopa w ręce i wyszłam z nim na zewnątrz.
- patrz, teraz jesteśmy w Australii –obracałam laptop tak aby przyjaciółka mogła zobaczyć widoki. Pokazując jej okolice kamerka uchwyciła także busa chłopców, który stał przed naszym, czyli kapeli.
- nieźle co? – zwróciłam się do dziewczyny.
- zazdroszczę ci. Ej a czy to nie był tak czasem bus chłopców? – przytaknęłam kiwając głową.  Przyjaciółka westchnęła głęboko i udawała, że mdleje.
- ale jesteś walnięta. – znowu wywołała u mnie śmiech.
- dobra zmieniamy temat. – powiedziała. – patrz, ostatnio mam bzika na punkcie tej piosenki. – wysłała mi link, nacisnęłam na niego i usłyszałam pierwsze dźwięki.
- nie uwierzysz, ja też jej ciągle słucham. – postawiłam laptopa na stoliku, który wyciągnęli z bagażnika. Zaczęłyśmy tańczyć do tego kawałka.

*perspektywa Zayna
W końcu postój. Wziąłem zimny napój do ręki i za Harrym wysiadłem z busa. Odpaliłem papierosa i zacząłem rozmawiać z Niallem.
- ty, patrz na Destiny – odwróciłem się w stronę gdzie Niall wskazywał ręką. Zobaczyłem tańczącą dziewczynę. Ruszała się niesamowicie. Nie mogłem oderwać od niej wzroku.
- wow! Ale się rusza. – blondyn nie mógł wyjść z podziwu.
- Na co tak patrzycie chłopaki? – Harry oparł się o mnie i o Nialla. Wskazaliśmy mu dziewczynę. Widząc to jak ona tańczy także kopara mu opadła …

grzywczak.


________________________________________________
długo już nic nie dodowałam ;p 
jakoś nie miałam weny do pisania xd
pomysł na tego imagina już miałam dawno ; D 
Marta ciągle mówiła, że mam go napisać no i jest cz. I ; D 
Jak wam się podoba? : *** 

niedziela, 16 lutego 2014

84# Nienawidzę Cię cz. VI

Znowu jest mi strasznie głupio, że kazałam wam tak długo czekać ;(
Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe...
A tak w ogóle to mówiłam wam jak bardzo was uwielbiam?!
Dziękuje wam za wszystkie wspaniałe komentarze i mam nadzieję, że ta część też wam się spodoba :**
_______________________


Jednak zatrzymałam jego rękę. Harry lekko zdezorientowany spojrzał w moje oczy. Patrzyłam na niego bardzo poważnym wzrokiem. Obawiałam się jego reakcji. Jednak ku mojemu zaskoczeniu chłopak uśmiechnął się słodko.
H: Lizz przecież wiesz, że nie musimy tego robić.
L: Nie?
Moje oczy rozszerzyły się maksymalnie. Byłam naprawdę zdziwiona.
H: No jasne, że nie.
Chłopak położył się dokładnie obok mnie i objął mnie swoim ramieniem. Bardzo zdziwiona i zaskoczona oparłam swoją głowę na jego ramieniu. Przez kolejne 10 minut dokładnie analizowałam sytuację, która dzisiejszego wieczora zaszła między mną a Harrym. Po chwili uniosłam głową, aby spojrzeć w zielone oczy chłopaka. Nie mogłam się powstrzymać i kolejny raz pocałowałam jego rozpalone usta. Harry uśmiechnął się lekko i pocałował mnie w czoło. Jeszcze raz dokładnie przyjrzałam się chłopakowi. Wydawał się być szczęśliwy. Jak to jest możliwie? Przecież nie udało mu się mnie zaliczyć...

Położyłam swoją głowę na torsie Harrego. Delikatnie dotykałam palcami jego klatki i nagle uświadomiłam sobie, że się w nim zakochałam. Pragnęłam mieć go przy sobie. Chciałabym aby ta chwila trwała wiecznie. Było mi tak dobrze w jego obcięciach. Jeszcze przy nikim nie czułam się tak bezpieczna. Pocałunek żadnego chłopaka nie wywoływał na mnie tak wielkiego wrażenia jak pocałunek Harrego.
Kolejny raz spojrzałam na chłopaka. Harry miał zamknięty oczy, najwyraźniej zasnął

*Perspektywa Harrego
Obudziłem się rano z uśmiechem na twarzy. Na każde wspomnienie wczorajszego dnia, przez moje ciało przechodził miły dreszcz. Przekręciłem się na drugą stronę z pewnością, że tam zobaczę śpiąca Lizz. Ku mojemu zdziwieniu nie było jej. A jej miejsce zajmowała mała biała karteczka złożona w pół. Złapałam ją szybkim ruchem i otworzyłem ją, ciekaw jej zawartości.

Nie wiem od czego mam zacząć Harry... Chyba najlepiej będzie jeśli zacznę od początku..
A więc kiedy Cie poznałam wydawałeś mi się totalnym kretynem i dupkiem, najzwyczajniej w świecie nienawidziłam Cie. Unikałam Cię modliłam się, abyś jak najszybciej opuścił to miejsce.
Jednak potem... potem zmieniłeś się. Byłeś taki miły i wspaniały. Stałeś się inną osobą. Dokładnym przeciwieństwem chłopaka, którego poznałam na samym początku. I wiesz co? Ta zmiana bardzo mi się spodobała. Niestety pewnego dnia niechcący podsłuchałam twoją rozmowę przez telefon i wszystko stało się dla mnie jasne... Już wiedziałam dlaczego byłeś taki wspaniały... Chodziło Ci tylko o seks... Bardzo się na tobie zawiodłam i uwierz mi, że jeszcze nigdy nie było mi tak ciężko...
Mimo że czuje się okropnie z myślą, że dałam się nabrać. To chce żebyś wiedziała, że kocham Cię tak bardzo jak Cie nienawidzę. Mam nadzieję, że już Cie więcej nie zobaczę.
Lizz

Złożyłem list i odłożyłem na miejsce. Podniosłem się z łóżka i skierowałem się w stronę okna. Spojrzałem przez nie i zobaczyłam Lizzi wsadzającą swoje walizki do samochodu. Tak bardzo chciałem zbiec na dół, zatrzymać ją i wytłumaczyć jej wszystko. Nie miałem jednak na to sił. Patrzyłem się przez okno, jak najwspanialsza dziewczyna na świecie odjeżdża...
Otarłem pojedyncza łzę spływająca po moim policzku i bezsilnie opadłem na łóżko.
*Parę miesięcy później

Wydawało mi się, że już nigdy nie spotkam Lizz, jednak jak się okazało później, wcale tak nie musiało być.
Pewnego spokojnego wieczoru udałem się na krótki spacer. Mijałem wiele knajp i restauracji. Jednak coś mnie zmusiło, aby wejść do jednej z nich, a więc wszedłem do środka. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, zastanawiając się co ja właściwie tutaj robię i nagle zobaczyłem ją. Tak to była Lizz. Nadal taka piękna i urocza. Zajmowała mały stolik dokładnie na środku sali. Była sama. W lewej ręce trzymała książkę, a w prawej kubek jakiegoś gorącego napoju. Dokładnie przyglądałem się każdemu jej ruchowi. Miałem ochotę do nie podejść, objąć ja i pocałować. Chciałem poczuć jej dotyk, usłyszeć jej wspaniały głos, albo przynajmniej posiedź, przy niej choć chwilę. Obawiałem się jednak, że ona tego nie chce, dlatego zrezygnowany skierowałem się w stronę drzwi. Po raz ostatni odwróciłem się w stronę Lizzi. Zobaczyłem że dziewczyna, bawi się małym srebrnym wisiorkiem z czarnym kamyczkiem. Uśmiechnąłem się pod nosem. Jenak nadal nie miałem odwagi aby do niej podejść.


KONIEC!
To już ostatnia część. Niestety smutne zakończenie ; (
ale mam nadzieję, że sie podoba ; *
m.

poniedziałek, 10 lutego 2014

83# Nienawidzę Cię cz. V

Przepraszam, że nie dodałam, tak jak obiecałam, wczoraj tej części.
Musze się przyznać, ale nie miałam na to ochoty ; p
Ale dziś już się udało ; )
Po tylu wspaniałych komentarzach ( za które bardzo wam dziękuję <3 ) Nabrałam ogromnej ochoty ; *
Aha i to jest 5 i zarazem przedostatnia część. 
Zapraszam do czytania!
________________________________________


*Perspektywa Harrego
Miałem zamiar udać się do Lizz, gdy nagle usłyszałem dźwięk dzwoniącego telefonu. Wyciągnąłem go z tylnej kieszeni, spojrzałem na wyświetlacz. To był Louis. Nacisnąłem zieloną słuchawkę.
H: Hallo.
L: No cześć nieznajomy, prawie zapomniałem jak wyglądasz... Jak tam święta u babci?
Chwilę zastanawiałem się co odpowiedzieć i wybrałem najprostszą wersję.
H: Całkiem dobrze.
L: Tak myślałem...A jak tam ta twoja dziewczyna?
H: Wiedziałem, że o to spytasz.
Nie bardzo byłem zadowolony, że Lou interesuje się tą sprawą.
L: Ej to ty się przecież chwaliłeś, że wyrwiesz... Czekaj jak jej tam?
H: Lizz
L: No tak Lizz... To jest ta wspaniała piękność?
H: Tak to ona...
L: A więc to o niej mi tle ostatnio opowiadałeś, że jest urocza, seksowna, zaskakująca...
Po drugiej stronie słuchawki usłyszałem chichotanie.
H: Tak, tak to o niej Ci tyle opowiadałem...
L: Tylko nie umiem sobie przypomnieć co mówiłeś podczas naszej pierwszej rozmowy...
Cały Lou.... udawał głupka. Dobrze wiedział jakie miałem zamiary wobec Lizz, chciał mnie po prostu wkurzyć.
H: Dobrze wiesz jakie były plany wobec niej.
L: No to jestem ciekawy dlaczego tego jeszcze nie zrobiłeś.
Wyczułem, że Louis po prostu się ze mnie nabija.
H: Myślisz, że tak łatwo jest ją zaciągnąć do łóżka?
Powiedziałem lekko podenerwowany.
L: No myślałam, że dla ciebie to nie będzie nic trudnego. Startowałeś już do wielu kobiet i duża cześć z nich Ci ulegała... Myślałem że z tą będzie tak samo.
H: Tak też tak myślałem na początku... ale sprawy się skomplikowały.
Nagle usłyszałem ogromny wybuch śmiechu po drugiej stronie słuchawki.
L: Nie wierze! Harry Styles się zakochał!
H: Lou!
Mój przyjaciel nie był w stanie oponować śmiechu. Poczekałem aż skończy.
H: To nie jest śmieszne. Myślę o niej na poważnie...
Mimo że nie wiedziałem Louisa byłem pewny, że spoważniał. Po chwili ciszy odezwał się.
L: No w takim razie mogę powiedzieć ci jedno... musisz stać się sobą. W końcu trafiłeś na dziewczynę, która woli prawdziwego Ciebie a nie tego dupka bez uczuć, którego udajesz.
Trafił w samo sedno. Uśmiechnąłem się sam do siebie.
H: Tak masz rację.
L: No w takim razie życzę powodzenia!
H: Dzięki.
Nacisnąłem czerwoną słuchawkę i opadłem na łóżko. Zamyśliłem się na chwilę, po czym wyciągnąłem rękę w stronę szafki nocnej. Wyjąłem z niej czerwone pudełeczko. Otwarłem je. W środku znajdował się srebrny wisiorek z małym czarnym brylancikiem. Dokładnie oglądałem go ze wszystkich stron, zastanawiając się czy spodoba się Lizzi. Po chwili zamknąłem pudełeczko i odłożyłem je na miejsce.


P.J: Harry już 18! Musimy iść!
Wyciągnąłem z szafki pudełeczko, które schowałem do prawej kieszeni marynarki. Stanąłem przed lustrem kiwnąłem głową i udałem się na dół. Razem z babcią ubraliśmy płaszcze i opuściliśmy dom. Było strasznie zimno, a śnieg właśnie zaczął padać, dlatego jak najszybciej przebiegliśmy na drugą stronę ulicy i zapukaliśmy do drzwi sąsiadów, które otworzył nam dziadek Lizz.
D: Witam naszych gości i zapraszam do środka!
Odwzajemniłem uśmiech i udałem się do jadalni.
D: Będziemy musieli chwilę zaczekać na moją małżonkę i Lizz. Mała awaria w kuchni.
Ostatnie zdanie wypowiedział szeptem.
Uśmiechnął się i ruchem ręki pokazał, abyśmy zajęli miejsca za stołem.
Po kilku chwilach z kuchni wyszła babcia Lizz a zaraz za nią ona sama. Zaparło mi dech w piersiach. Poczułem jak moje oczy otwierają się szerzej, a na twarzy maluje się ogromny uśmiech. Lizzi wyglądała przepięknie.
Dziewczyna zajęła miejsce obok mnie i przywitała się posyłając w moją stronę uśmiech.
Podczas kolacji, ani na chwilę, nie spuszczałem jej z oka. Lizz natomiast co pewien czas, odwracała się w moją stronę z uśmiechem na twarzy. W końcu nie wytrzymałem i złapałem jej rękę. Lizz nie odwracając głowy uśmiechnęła się pod nosem.

*Perspektywa Lizz
Po skończonej kolacji. Babcia poszła zaparzyć kawę. Pani Jonson i Dziadek podjęli dyskusję na temat, który w ogóle mnie nie interesował. Próbowałam jednak udawać, że przysłuchuję się rozmowie, chcąc uniknąć konwersacji z Harrym. Było to jednak nie możliwe, ponieważ cały czas, czułam na sobie jego wzrok. Odwróciłam się do chłopaka.
H: Może pójdziemy do mnie? Spędzimy trochę czasu razem.
Harry pokazał rząd swoich śnieżnobiałych zębów. Po chwili zastanowienia, stwierdziłam że to idealna okazja, aby spełnić mój plan. Przytaknęłam z udawanym uśmiechem na twarzy.
Harry wstał z miejsca i skierował się w stronę mojego dziadka
H: To była bardzo dobra kolacja, ale trochę źle się poczułem i lepiej już pójdę.
Zobaczyłam na twarzy Dziadka rysujące się zmartwienie.
D: Lizzi może dotrzymasz Harremu towarzystwa?
Pokiwałam głową i skierowałam się w stronę wyjścia. Wyszliśmy na dwór. Harry złapał mnie za rękę i odwrócił w swoją stronę. Zbliżył swoje usta do moich, delikatnie całując. Pocałunek wzbudził we mnie kilka pozytywnych emocji, ale również wzbudził dużo więcej tych negatywnych. Mimo to musiałam udawać przed chłopakiem. Dlatego uśmiechnęłam się, złapałam go za rękę i skierowałam się w stronę domu Pani Jonson.
Weszliśmy do środka i usiedliśmy na dużej kanapie w salonie.
H: Wyglądasz dziś przepięknie.
Chłopak po raz kolejny pokazał rząd swoich idealnych zębów. Dokładnie mierzyłam go wzrokiem i mimo niechęci, musiałam przyznać, że on też wyglądał nieziemsko przystojnie.
Objął mnie i zaczęliśmy rozmawiać. Czas płynął w przesadnie szybkim tempie.
Po jakimś czasie Harry sięgnął do kieszeni swojej marynarki, wyciągając z niej czerwone pudełeczko. Wziął moją rękę i wsunął w nią pudełko. Zdumionym wzrokiem popatrzyłam na chłopaka. Harry uśmiechnął się pod nosem. Dając mi tym znak, że mam je otworzyć. Zrobiłam tak jak chciał. Moim oczom ukazał się przepiękny, delikatny wisiorek z małym czarnym kamieniem. Uśmiechałam się cały czas nie dowierzając.
H: Mam nadzieje, że ci się podoba.
L: Harry jest idealny!
Chłopak odetchnął z ulgą. Spojrzałam na wisiorek, przyglądając się czarnemu kamyczkowi.
L: Tylko dlaczego czarny?
Spojrzałam na bruneta pytającym wzrokiem.
H: Ponieważ jesteś inna.
Zaśmiałam się pod nosem. Rzuciłam się na chłopaka i zaczęłam całować jego usta. Harry odwzajemnił pocałunek.
H: Chyba częściej będę sprawiał Ci takie prezenty.
Spojrzałam w roześmiane oczy chłopaka i przypomniałam sobie, dlaczego to robi...
Na chwilę posmutniałam. Zastanawiając się dlaczego tak fantastyczny chłopak, musiał okazać się takim dupkiem...
H: Lizz wszystko dobrze?
Harry zwrócił się do mnie zatroskanym głosem. Otrząsnęłam się i posłałam mu przekonywający uśmiech.
L: Nie może być lepiej.
Usiadłam na jego kolanach i powoli zaczęłam, zbliżać się do jego ust. Już miałam ich dotknąć, gdy nagle zmieniłam zdanie i zaczęłam całować jego szyję. Harry cicho syknął dając mi znak, że spodobało mu się to. Zaczęłam powolutku odpinać guziki jego koszuli. Harry nagle podniósł się, cały czas trzymając mnie na rękach. Skierował się w stronę swojego pokoju, nawet na chwilę nie odrywając się od moich ust. Delikatnie położył mnie na łóżku. Oparł się na łokciach w taki sposób, że znajdywał się dokładnie nade mną. Teraz to Harry przejął inicjatywę. Ściągnął ze mnie bluzkę całował moją szyję. Po chwili zaczął schodzić coraz niżej. Wsunął palce pod moje plecy, chcąc odpiąć mój stanik. Nie pozwoliłam mu na to. Przekręciłam się w taki sposób, że Harry znowu znajdował się na dole, ściągnęłam jego koszulę. Zobaczyłam jego idealnie wyrzeźbiony tors. Krew w moich żyłach zaczęła coraz szybciej pulsować. Pocałunkami kierowałam się ku górze. Nasze usta się odnalazły. Pocałunki były coraz bardziej namiętne. Pragnęłam go coraz bardziej. Ręką sięgnęłam paska jego spodni. Odpięłam go. Harry pomógł mi i sam z siebie ściągnął spodnie. Znowu znalazłam się na dole. Mój oddech podobnie jak Harrego, stawał się coraz szybszy. Harry podjął kolejną próbę, odpięcia mojego stanika. Chciałam mu na to pozwolić. Nigdy nikogo nie pragnęłam tak bardzo, jednak zatrzymałam jego rękę...




I jak podoba się ? 
m.

82# Wszystko co dobre kiedyś się kończy cz. II

Kładąc się do łóżka dostałam esemesa od Liama: ‘’ Jak impreza? ’’ – zdziwiłam się. Odpisałam, że niezbyt bo wywalili nas z klubu i wszystko co się po kolei działo, on na to odpisał tylko głupie – aha. Napisałam mu czy coś jest nie tak ale takiej odpowiedzi się nie spodziewałam: ‘’ Powiem prosto z mostu, jeżeli masz zamiar, spędzać czas ze sowimi kumplami, imprezować, upijać się to wiedz, że ja akceptować takiego zachowania nie będę.’’ – zamurowało mnie. Nie odpisałam mu. Nie mogłam przez tą wiadomość zasnąć. Cały dzień o tym myślałam i doszłam do wniosku, że zależy mi na nim. Zadzwoniłam do niego.
- Cześć Liam. Możemy się spotkać? Chcę pogadać. – serce waliło mi jak oszalałe.
- Cześć. Nie ma problemu. – powiedział oschłym tonem.
-18?
- przyjadę po ciebie. – odłożył słuchawkę. Bałam się tego spotkania. Z każdą upływającą godziną zaczynałam się bardziej stresować. Dochodziła 18. Wyszłam przed dom, Liam już na mnie czekał. Wsiadłam do auta.
- cześć. – byłam strasznie zestresowana.
- o czym chciałaś porozmawiać?
- może nie tutaj? – ruszył z piskiem opon, szybko zapięłam pasy i trzymałam się kurczowo uchwytu przy drzwiach. Bałam się bo nigdy nie widziałam go tak wkurzonego, a tym bardziej za kierownicą. Obawiałam się, że spowoduje jakiś wypadek. Podjechał pod opuszczoną kamienicę.
- tu może być? – zapytał oschle, pokiwał  głową na tak bo nie mogłam z siebie wydusić słowa po tej samobójczej jeździe.
- więc słucham. – denerwowałam się ale musiałam mu wyznać wszystko co leży mi na sercu. Kilka głębokich wdechów i zaczęłam mówić.
- powiem wprost. Przez ten tydzień przemyślałam wszystko i doszłam do wniosku, że cholernie mi na tobie zależy i nie chcę żebyśmy przez takie błahe sprawy kłóciliśmy się na śmierć i życie … - widziałam, że na jego twarzy pojawia się uśmiech, a to sprawiło, że dostałam zastrzyku pewności siebie – no i .. kocham Cię – Liam szeroko się uśmiechnął i wpił się w moje usta. Aż nie mogłam uwierzyć, że tak łatwo to wszystko wyznałam no i że on od tak już nie był zły. Pocałunek był namiętny, pożądaliśmy się nawzajem a nasze języki walczyły ze sobą. Jednak nie chcieliśmy przerwać tego pierwszego, najważniejszego pocałunku. Po paru chwilach oderwaliśmy się od siebie. Popatrzyłam w jego orzechowe oczy, miał w nich iskierki. I tak przez parę sekund patrzyliśmy na siebie bez słowa.
- chcesz być ze mną? – byłam zaskoczona ale jednocześnie radość rozpierała mnie od środka. Zgodziłam się. Parę chwil jeszcze porozmawialiśmy i odwiózł mnie do domu, ponieważ spieszył się do pracy.
- cześć skarbie  dałam mu buziaka.
- kocham Cię – powiedział Liam z szerokim uśmiechem na twarzy.

*5 miesięcy później
Nie potrafiłam już tego ogarnąć. Postanowiłam zwrócić się z moimi problemami do przyjaciółki. Poszłam bez zapowiedzi do jej domu. Zadzwoniłam na dzwonek. Po paru sekundach otworzyła drzwi.
- cześć, mogę wejść? – była zdziwiona moją obecnością, nie widziałyśmy się z dobre 3 albo nawet 4 tygodnie. Z niechęcią wpuściła mnie do środka.
- niech zgadnę masz problem z Liamem? – zapytała wrednie. Nie odpowiedziałam. Liam to nie był jedyny problem z jakim przyszłam do niej.  – Nie mam zamiaru tego słuchać. – odwróciła się na pięcie i odeszła do pokoju. Szybkim krokiem podążałam za nią.
- chcę cię przeprosić, wiem , że ostatnio nie miałam do ciebie czasu, okłamywałam cię, że nie mam czasu na spotkania a tak naprawdę widywałam się z innymi. Nie mam zamiaru szukać usprawiedliwień na moje zachowanie. Strasznie mi przykro z tego powodu. Przepraszam.
- pamiętasz co sobie obiecywałyśmy? – łzy zaczęły napływać  jej do oczu. – że nigdy żaden chłopak nie stanie na drodze naszej przyjaźni, a tu jeden się pojawił i od razu dla niego  zmieniasz całe swoje życie w którym … - wstała z fotela i podeszła do okna. – w którym nie ma miejsca dla mnie. – rozpłakałyśmy się obie.
- obiecuję, że się ziemnie. Zerwę z nim i będzie tak jak dawniej.
- nie, nie będzie tak jak dawniej. Ciężko mi to powiedzieć ale to koniec naszej przyjaźni. Znosiłam to wszystko przez 5 miesięcy, kłamstwa, wykręcanie się, widywanie się co kilka tygodni ale teraz już nie mogę to koniec.
- ale ..
- nie [T.I], to co dobre kiedyś się kończy. Nie mam zamiaru dalej cierpieć. Lepiej będzie jak już sobie pójdziesz .. – zaczęłam płakać jak małe dziecko ale zrobiłam tak jak mi kazała.

Roztrzęsiona zadzwoniłam do Liama i poprosiłam o spotkanie.
- Możesz wpaść do mnie pod wieczór?
- Skarbie coś jest nie tak? Dlaczego płaczesz?
- Wszystko jest nie tak. Bądź o 21. – rozłączyłam się. Musiałam z tym wszystkim skończyć. To przez niego wszystko się popsuło między mną a [T.I.P]. Wróciłam zapłakana do domu. Od razu pobiegłam do swojego pokoju i wtuliłam się w poduszkę. Nie wiedząc kiedy zasnęłam. Obudził mnie dzwonek do drzwi. Spoglądnęłam na zegarek była już 21.
- to pewnie Liam. – pomyślałam. Leniwym krokiem udałam się w kierunku drzwi. Niechętnie otworzyłam je i wpuściłam chłopaka do środa.
- Kochanie, co się stało? Masz podpuchnięte oczy od płaczu .. – chciał mnie pocałować ale odwróciłam głowę. Liam posłał mi pytające spojrzenie.
- to nie ma sensu Liam, ja tak dłużej nie potrafię.. – patrzyłam się prosto w jego oczy.
- ale o czym ty mówisz?
- o naszym związku. Znosiłam przez 5 miesięcy ciągłe awantury a byle co, byłam na każde twoje zawołanie, byłam w tobie zaślepiona … ale przejrzałam na oczy. Przez te twoje ograniczanie, zakazy itd. Straciłam [T.I.P], rozumiesz?
- po co Ci ona? Masz mnie .. – powiedział to tak jakby nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji.
- Myślisz tylko o sobie, ale czemu się tu dziwić – czułam do niego obrzydzenie. – to koniec, nie mam zamiaru dalej dusić się w tym związku.
- chyba żartujesz, dawałem Ci wszystko kwiaty, biżuteria, torebki a ty odpłacasz mi się takim czymś?! Czego Ci brakowało? - Liam był strasznie wkurzony
- Tu masz wszystkie rzeczy jakie mi dałeś – podniosłam karton leżący obok szafy – wracając do twojego pytania. Brakowało mi swobody w związku i twojego zaufania. Zawsze starałeś się mnie kontrolować na każdym kroku. Możesz już opuścić moje mieszkanie. – wskazał mu drzwi. Wkurzony wziął karton z rzeczami i opuścił mieszkanie trzaskając drzwiami.
Osunęłam się po ścianie i zaczęłam płakać. Było to strasznie dla mnie bolesne najpierw [T.I.P] a teraz Liam.
Przez kilka kolejnych dni wydzwaniałam do przyjaciółki, pisałam ale zero odzewu. Już wiem, że nigdy mi nie wybaczy. Tak jak wspomniałam na początku bez niej czuję jak gdyby umarła połówka mnie więc jaki ma sens aby druga połówka żyła samotnie?


grzywczak.


_________________________________________
I jak wam sie podoba II cz? :D 
KOMENTUJCIE! ♥

niedziela, 9 lutego 2014

81# Wszystko co dobre kiedyś się kończy cz. I

- Wszystko co dobre kiedyś się kończy … -  te słowa ciągle kołatają mi się po głowie. Zwykłe życie zamienia się w nieprzyjemny film, moje zmieniło się w ciągu jednej sekundy.  Przez swoją głupotę straciłam przyjaciółkę. Powoli zaczynałam wszystkich tracić.
Wszystko zaczęło się gdy obie znalazłyśmy się w nowym towarzystwie. Ja znalazłam tam chłopaka. Od czego czasu zaczęłyśmy się od siebie oddalać. Nie był idealny.  Jak każdy miał swoje wady i zalety, jednak zaczynałam się w nim zakochiwać i powoli zaczynałam się zmieniać. Oczekiwał ode mnie, że będę spędzała z nim 24h na dobę. Nie odpowiadało mi to, ponieważ jestem osobą, która musi przebywać w większej grupce osób a  spędzanie non stop czasu tylko we dwoje zaczynało mnie już męczyć. Zaczęłam mieć mniej czasu dla przyjaciółki, rozumiała to ale według mnie i tak miała do mnie żal. Przecież zawsze każdą chwilę spędzałyśmy razem. Potem było już coraz gorzej. Zaczęłam się kłócić na zmianę raz z nią a raz z nim. Przez to zaczęłam podejmować pochopne decyzje, których teraz nie mogę cofnąć i które dzień w dzień powracają do mnie jak bumerang. Zaczęłam ją oszukiwać. Jedno kłamstwo rodziło się w drugie i tak bez końca. Sumienie nie dawało mi spokoju, ale zabrakło mi odwagi aby to wszystko poodkręcać. Od miesiąca nie było dnia, w którym nie uroniłam ani jednej łzy. Stałam się wrakiem człowieka, którego widziałam tylko ja. Ubierałam się, malowałam się i zachowywałam się tak jak zawsze tylko dlatego aby stwarzać pozory, że wszystko jest w porządku. Ale teraz już nie muszę udawać. Straciłam i chłopaka i przyjaciółkę. Nie wiem czy da się to uratować, moim zdaniem to co zrobiłam było punktem kulminacyjnym. Mogę stwierdzić, że gdy jej nie ma przy mnie to czuję się jak gdyby umarła połowa mnie …

*Parę miesięcy wcześniej
Zaczął pisać do mnie jeden chłopaka z naszej nowej grupki. Był wysoki, miał orzechowe oczy, wyraźne rysy twarzy a jego głos wprawiał mnie w rozkojarzenie. Nazywał się Liam. Zaczęliśmy się spotykać. Pierwsze spotkania były całkiem w porządku. Mieliśmy wspólne tematy, miał poczucie humoru co naprawdę jak dla mnie jest bardzo ważne bo sama jestem strasznie wesołą osobą.
Była niedziela. Po południu udałam się do przyjaciółki na popołudniową kawę. Usiadłyśmy przed domem.
- Jak tam Liam?
- Wiesz, jest naprawdę cudowny ale przeraża mnie to, że non stop chce się widywać.
- Nie przesadzaj. Chce cię po prostu lepiej poznać. – Może miała rację? Zawsze miałam tendencje do nadmiernego zamartwiania się błahymi sprawami.
Nasze spotkanie ciągnęło się w najlepsze. Nagle dostałam esemesa: ‘’ Cześć ; ** widzimy się dzisiaj? ’’
- kto to? – spytała przyjaciółka.
- Liam – mruknęłam pod nosem.
- co napisał? – dziewczyna zaczęła ruszać brawami w górę i w dół.
- chce się dzisiaj spotkać.  – wymamrotałam pod nosem
- to w czym problem? Idź z nim. – przyjaciółka namawiała mnie na kolejne spotkanie z nim. Dyskutowałyśmy jeszcze przez dobre 20 minut na ten temat, w końcu dałam się przekonać. Umówiłam się z nim na 16 czyli za 15 minut. Pożegnałam się z przyjaciółką i udałam się na umówione miejsce. Liam był jak zawsze punktualny. Zabrał mnie do parku, który od mojego miejsce zamieszkania był oddalony o jakieś 20 min, autem. Wybraliśmy się na spacer. Jak zawsze rozmawialiśmy o różnych rzeczach.
- Masz jakieś plany na piątek? – jest niedziela a on się mnie pyta co robię w piątek? Dziwne
- W sumie to jeszcze nie wiem, ale dziewczyny wspominały, że chcą wybrać się na jakoś imprezę - Liam nic na to nie odpowiedział i już po paru minutach zakończył nasze spotkanie.
*piątek
Od niedzieli Liam nie daje znaku życia. Ja też do niego nie pisałam, nie chciałam się narzucać. W sumie nie przejmowałam się tym zbytnio, że nie piszę. Pomyślałam tylko, że pewnie już mu się znudziłam.
Zaczęłam szykować się na imprezę. Poszłam wziąć prysznic. Po paru minutach wyszłam z łazienki owinięta ręcznikiem. Skierowałam swoje kroki w kierunku szafy. Zastanawiałam się co mam na siebie założyć. Po paru minutach intensywnego myślenia zdecydowałam się na ten zestaw. Poszłam się umalować, wysuszyć włosy, robiłam wszystkie czynności które są wymagane przed wyjściem na imprezę. Po kilkunastu minutach byłam już gotowa. Koleżanki przyszły po mnie równo o 20.
- cześć skarbie – powiedziała jedna z moich dobrych koleżanek, Alis.
- cześć, chyba sto lat się nie widziałyśmy. – Alis była to osoba, która miała dobry kontakt z Liamem.
- Jak tam Liam?
- nie odzywa się od tygodnia.
- co? Czemu?
- nie mam pojęcia. Powiedziałam mu w niedzielę, że dzisiaj idę z wami na imprezę. Potem szybko zakończył nasze spotkanie i tyle. Kontakt się urwał. Nie mówił ci nic?
- nie, nic mi nie wspominał o tej sytuacji. Wiesz… moim zdaniem jest zły o tą imprezę.
- no chyba jaja sobie robisz. – zaczęłam się śmiać ale potem zorientowałam się, że ona mówi to na poważnie.
- żartujesz? – pokiwała głową przecząco. – to jest śmieszne, przecież nawet nie jesteśmy razem i dopiero spotkaliśmy się kilka razy.
- ja tam się nie wtrącam .. to są moje przypuszczenia. – na tym zakończył się temat Liama.
Dojechałyśmy do klubu. Było fajnie, impreza się kręciła do czasu gdy jeden z naszych kumpli się nawalił i wszczął bójkę… przez niego wywalili nas z klubu i tyle po naszym imprezowaniu do rana. Nie miałam już ochoty po tym incydencie się bawić więc postanowiłam wrócić do domu.
Kładąc się do łóżka dostałam esemesa … 

grzywczak.


__________________________________
Tym razem postanowiłam stworzyć imagina z Liamem :D
Jak wam sie podoba? ; **
Macie jakieś przypuszczenia co do esemesa? :P
Wyrażajcie swoje opinie! Komentujcie! ♥


piątek, 7 lutego 2014

80# I obiecuję Ci, że cie nie opuszczę ...

Tym razem imagin z Zaynem ; D 
Myślę, że się wam spodoba : ** 
Nie przedłużam, zapraszam do czytania i komentowania ♥

_________________________

Byłam normalną 18-stoltką, która w pełni wykorzystuje swoje życie. Miałam wielu przyjaciół, chłopaka, jednym słowem miałam wszystko lecz wszystko się zmieniło gdy 5 stycznia miałam wypadek. Wracałam od chłopaka. Droga w okolicy mojego domu była mało oświetlona, więc zawsze świeciłam sobie wyświetlaczem telefonu aby cokolwiek zobaczyć. Miałam jeszcze jakieś 50 metrów do domu kiedy poczułam przeszywający ból który przechodził przez całe moje ciało. Potem straciłam przytomność ... Obudziłam się następnego dnia.  Mama siedziała przy moim łóżku.
- maa .. - próbowałam coś powiedzieć ale nie mogłam wydusić z siebie słowa.
- leż spokojnie córciu. Teraz musisz dużo odpoczywać. - widziałam smutek w jej oczach. Jej słowa zadziałały na mnie jak lekki nasenne, od razu zasnęłam. Nie wiedziałam co się stało, co się ze mną dzieje,  nie miałam o niczym pojęcia. Obudziłam się za kilka godzin. Strasznie rozbolała mnie głowa i zaczęło robić mi się niedobrze. Mama zauważyła że coś jest nie tak i szybko podała mi torebkę do której wyplułam zawartość swojego żołądka, a raczej jego brak.
Napiłam się wody i starałam się coś powiedzieć.
- ma .. mamo - głęboki wdech i znowu następna próba - c .. co się sta ..ało? - zapytałam się resztkami sił.
- niczym się nie martw kochanie, wszystko będzie dobrze. - Przyszedł lekarz i zaczął rozmawiać z mamą. Obserwowałam ich ale nagle obraz zaczynał mi się zamazywać i znowu ciemność. Czułam się jak na chaju, śniły mi się dziwne rzeczy, wręcz absurdalne. W końcu się przebudziłam.
- doktorze, doktorze - mama wybiegła na korytarz, dopiero teraz zorientowałam się, że jestem w szpitalu. - córka się ocknęła, doktorze! - widziałam jak kilka pielęgniarek i lekarz biegnie w moją stronę, zaczęli robić mi badania, EKG i inne dziwne rzeczy ale ja nadal nie wiedziałam dlaczego się tu znalazłam.  Po obejrzeniu mnie od stóp do głów lekarz i jego pomocnice opuścili salę, została tylko mama.
- powiesz mi o co chodzi? jak i dlaczego się tu znalazłam? – widziałam, że w jej oczach zbierają się łzy. – mamo !
- miałaś wypadek, zapadłaś w śpiączkę i .. – łzy zaczęły spływać po jej zaróżowionych policzkach. Chciałam podciągnąć się do pozycji siedzącej, jednak coś było nie tak. Nie mogłam ruszyć nogami.
- mamo, coś jest nie tak, nie czuje nóg! Wezwij lekarza! – zaczęłam panikować.
-  Córeczko – szlochała pod nosem. – Już nigdy nie będziesz ich czuła.
– co?! Nie to nie możliwe. - Zaczęłam rozpaczliwie płakać.  

*miesiąc po wypadku
Dalej nie mogę pogodzić się z tym, że zostałam kaleką. Nocami ciągle płacze. A co najgorsze jutro muszę wracać do szkoły.  Jak ja będę wyglądała w oczach innych. Będą się ze mnie nabijać, nie wytrzymam tego.
Rano obudził mnie budzik. Znowu męczenie się z wchodzeniem na wózek. Teraz każda najmniejsza rzecz sprawia mi ogromny kłopot. Ubrałam się w czarne rurki, biały t-shirt do tego założyłam dżinsową kurtkę i wysokie nike. Lekko się pomalowałam i upięłam włosy w niedbały kok. To przynajmniej jedna rzecz która sprawia mi radość, dbanie o swój wygląd. Mama zawiozła mnie do szkoły.
- czy ja naprawdę musze tam wracać?
- dasz radę kochanie. – ucałowała mnie w czubek głowy. Zaczęła znowu pchać mój wózek w kierunku drzwi wejściowych.
- zostawiam cie tu. Dyrektor powiedział, że jakiś chłopak zgłosił się aby ci pomagać. – pokiwałam głową i czekałam na chłopaka. Bałam się spojrzeń ludzi. Robiłam coś na telefonie kiedy usłyszałam miły głos.
- cześć jestem Zayn. – podniosłam oczy ku górze.
- cześć [T.I]. – on był strasznie przystojny, miał duże czekoladowe oczy i ciemne włosy. Zastanawiałam się dlaczego zgłosił się do pomagania kalece – inaczej nie mogę siebie nazwać.
*dzwonek na przerwę.
Ludzie gapili się na mnie i widziałam, że mnie obgadują. Czułam się strasznie niezręcznie. Zauważyłam swojego chłopaka.
- zaczekaj tu na mnie. – podałam Zaynowi swój plecak i podjechałam do Josha.
- cześć kochanie, dlaczego nie odwiedzałeś mnie w szpitalu? – zignorował mnie
- halo! Mówię do ciebie.
- Słuchaj, z nami koniec. Nie kręć się koło mnie, nie pisz, nie dzwoń i udawaj że się nie znamy jasne? – byłam cholernie zaskoczona
- ale dlaczego?
- to proste, nie mogę być z kaleką. Jakby to wyglądało. – odszedł. Poczułam się strasznie zraniona, chłopak któremu poświęciłam rok swojego życia odpłaca mi się takim czymś. Chciałam uciec z tamtąd ale ten głupi fotel na kółkach mi to uniemożliwił.
- hej, wszystko w porządku? – poczułam dłoń na swoim ramieniu.
- nie,  nic nie jest w porządku! Nie widzisz jestem kaleką! Nie mam siły żyć! Proszę zabierz mnie stąd. – Zayn posłuchał mojej prośby wywiózł mnie przed szkołę do ogrodu. Nie mogłam powstrzymać łez.
- Nie płacz, wszystko się ułoży, zobaczysz. – mówił to spokojnym i ciepłym głosem.
- Zayn, nic nie będzie dobrze. Jestem skazana na ten wózek do końca życia, chłopak mnie zostawił, przyjaciele się odwrócili jaki to ma wszystko sens?
- Masz mnie. I obiecuję ci, że cie nie opuszczę – jego słowa były jak lekarstwo na moje zranione serce.
Otarłam łzy i zadałam mu pytanie.
- Tak właściwe to czemu zgłosiłeś się do tego aby się mną zająć? Przecież tylko marnujesz swój czas. – widziałam zakłopotanie na twarzy chłopaka.
- [T.I] już wcześniej strasznie mi się podobałaś, ale zaczęłaś się spotykać z Joshem i nie miałem już żadnych szans. Więc uznałem, że teraz będzie dobry moment na to aby cię lepiej poznać. – osłupiałam.
- ale teraz jeżdżę na wózku ..
- to nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia, dla mnie liczy się wnętrze a nie wygląd lub to czy jesteś niepełnosprawna czy nie . – uśmiechnęłam się szeroko bo widziałam w jego oczach, że mówi prawdę.
Zayn zbliżył się do mnie i delikatnie mnie pocałował.
- daj mi szansę. – ujął moje dłonie w jego. Byłam skołowana. Przed chwilą świat mi się zapadł na głowę i znów w ciągu jednej chwili wszystko się układa, nie mogę w to uwierzyć.
- dobrzę ale …
- nie musisz się martwić. Nie skrzywdzę cie i obiecuje, że nie uronisz nawet jednej łzy z mojego powodu. Damy sobie radę z tym wszystkim razem. – nie pamiętam kiedy ostatnio byłam taka szczęśliwa. Uśmiechnęłam się szeroko i przytuliłam chłopaka.

* Minęły już trzy lata odkąd moje życie uległo zmianie. Nauczyłam się traktować moją niepełnosprawność jak coś normalnego. W końcu to cząstka mnie. Z pomocą Zayna udało mi się zapomnieć o wszystkich przykrych rzeczach jakie miały miejsce po wypadku. I zdradzę wam sekret. Z Zaynem jesteśmy parką dwa lata i osiem miesięcy. On także zaakceptował mój tryb życia i tak jak obiecał nigdy przez niego nie uroniłam ani jednej łzy.


grzywczak.


czwartek, 6 lutego 2014

79# Nienawidzę cię cz. IV

Przepraszam, że tak długo nie dodawał kolejnej części, 
ale przez ostatnie dni nie miał w ogóle na to czasu.
Na szczęście dziś mi się to udało ;D
Nie wiem czy wam się spodoba...
no ale od tego są komentarze.
 Zapraszam do czytania ;**

__________________________________________


*Perspektywa Lizz
Następnego dnia otworzyłam swoje oczy, poszłam do łazienki i spojrzałam w lustro. Opuszkami palców dotknęłam swoich usta. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia.. Wydarzenia ostatniego wieczora wprawiały mnie w tak idealny stan. Ogarnęłam się, zeszłam na dół, zjadłam śniadanie i zaczęłam sprzątać. W końcu jutro wigilia, a więc wypada żeby to zrobić.
Koło 13 babcia zawołała mnie na dół. Zbiegłam po schodach i zobaczyłam Harrego stojącego w przedsionku. Podeszłam do niego z uśmiechem na twarzy.
H: Cześć.
Chłopak uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek.
H: Może masz ochotę na spacer?
L: Jasne!
Zabrałam swój płaszcz i razem opuściliśmy pomieszczenie. Skierowaliśmy się w stronę pobliskiego lasku. Harry wyglądał na lekko podenerwowanego i nieobecnego.
Przez 15 minut nie zamieniliśmy ze sobą ani jednego słowa. W końcu nie wytrzymałam.
L: Harry czy wszystko w porządku?
Spojrzałam na chłopaka zmartwionym wzrokiem.
H: Co myślisz o wczorajszym wieczorze?
Harry zmienił temat, przez co poczułam się lekko skołowana.
L: hmm.. moim zdaniem było naprawdę przyjemnie.
H: Serio?!
Twarz chłopaka natychmiast się rozweselił.
L: No jasne, to była najlepsza kolacja w moim życiu.
Harry przyciągnął mnie delikatnie do siebie i pocałował.
H: Bardzo się cieszę.
Posłał mi najsłodszy uśmiech na ziemi. Po czym złapał mnie za rękę i ruszyliśmy dalej.
Koło 16 wróciliśmy do domu. Harry odprowadził mnie do drzwi.
H: Dziękuje za dziś i do jutra.
Złożył na moich ustach delikatny pocałunek co spowodowało, że przez moje ciało przeszły dreszcze a nogi się pode mną ugięły.
L: Do jutra.
Otworzyłam drzwi, weszłam do środka i powoli osunęłam się na ziemie. Każda myśl o Harrym wywoływała na mojej twarzy uśmiech.
Czy to możliwe, że tak szybko się z w nim zakochałam?

Następnego dnia obudził mnie zapach przyrządzanych potraw wigilijnych. Wygrzebałam się z łózka, zarzuciłam na siebie szlafrok i zbiegłam na dół. Uśmiechnięta i szczęśliwa babcia krzątała się po całej kuchni, dziadek natomiast siedział na starym krześle dokładnie przyglądając się jej ruchom
L: Dzień dobry!
Weszłam do kuchni.
D i B : Dzień dobry Lizzi!
Oboje obdarowali mnie serdecznymi uśmiechami. Nalałam sobie kawy i zajęłam miejsce obok dziadka. Właśnie tak pamiętam święta spędzone tutaj. Zawsze w wigilijny poranek z dziadkiem, przyglądaliśmy się babci, gotującej w kuchni, natomiast po skończonym śniadaniu ubraliśmy choinkę i dekorowaliśmy dom świątecznymi ozdobami.
Koło południa pobiegłam do pokoju, aby spakować prezenty dla dziadka, babci i Pani Jonson, która każde święta spędzała razem z nami. Zorientowałam się, że nie mam żadnego prezentu dla Harrego, który razem z nami zasiądzie do wigilijnego stołu. Stwierdziłam jednak, że Harry nie będzie miał mi tego za złe, na pewno też nie miał nic dla mnie, a więc problem rozwiązany.
Skończyłam pakować prezenty i postanowiłam, wymknąć się na chwilę do Harrego. Zapukałam do drzwi, które otworzyła mi Pani Jonson.
P.J: O Dzień dobry Beth.
L: Dzień dobry.
P.J: Z pewnością przyszłaś do Harrego.
Kobieta uśmiechnęła się znacząco. Zaczerwieniłem się delikatnie i pokiwałam twierdzącą głową.
P.J: Spokojnie Beth, to nic dziwnego, że ciągnie was do siebie. Harry jest u siebie, chyba wiesz gdzie to jest?
Zachichotałam i skierowałam się w stronę pokoju Harrego.
Wchodząc po schodach, usłyszałam jego głos, wydobywający się z pokoju. Nagle usłyszałam swoje imię. Spowodowało to, że mimo woli zatrzymałam się pod drzwiami pokoju.
H: Lizz
Harry powiedział do słuchawki telefonu.
H: Tak to ona..
Nie słyszałam co mówiła osoba po drugiej stronie.
H: Tak, tak o niej Ci tyle opowiadałem...
Mimo że nie chciałam podsłuchiwać, byłam bardzo ciekawa jak ta rozmowa dalej się potoczy.
H: Dobrze wiesz jakie były plany wobec niej...
H: Myślisz, że tak łatwo jest ją zaciągnąć do łóżka?
Moje ciało zadrżało. Źrenice się powiększyły, a krew w moich żyłach, zaczęła szybko pulsować. Zacisnęłam z całej siły pięści i odwróciłam się w stronę wyjścia.
Więcej nie chciałam słyszeć. Tyle mi w zupełności wystarczyło.
Zeszłam na dół. Pożegnałam się z Panią Jonson, tak żeby nie wzbudzić jej podejrzeń i udałam się do domu. Wbiegłam po schodach do mojego pokoju i opadłam na łóżko. Łzy zaczęły napływać mi do oczy. Zastanawiałam się dlaczego takie rzeczy muszą spotykać właśnie mnie? Jak mogłam w ogóle dać się nabrać? Od początku wiedziałam, że coś jest nie tak. A ta jego zmiana? Przecież ludzie nie zmieniają się tak po prostu...
Miałam ochotę krzyczeć na całe gardło, ale wiedziałam że nie mogę tego zrobić. W końcu babcia i dziadek byli na dole.
Po godzinie, nie miałam nawet sił, żeby dalej płakać. Poszłam do łazienki i wzięłam zimny prysznic. Owinęłam swoje ciało ręcznikiem i wróciłam do pokoju. Usiadłam na łóżku i po kilku minutach, uświadomiłam sobie, że nie mogę tak tego zostawić...
Skoro on mnie chciał wykorzystać, to ja go oszukam...




I co podoba się? ; > 
Mam nadzieję, że tak ; **
m.