*Perspektywa Lizz
Następnego dnia czułam się fatalnie. Nie wierzyłam, w to że wczoraj pocałowałam Harrego. Czy
naprawdę jestem tak wielką kretynką?
Cały dzień upłynął dość spokojnie, nie miał ochoty, żeby
wychodzić z domu, dlatego obejrzałam dwa filmy, pomogłam babci przy obiedzie i
ogarnęłam swój pokój. Koło 18 babcia zawołała mnie na dół.
B: Lizz chcesz jechać ze mną, dziadkiem i Panią Jonson do
sklepu?
L: Do sklepu?
B: No tak, musimy zrobić jakieś przedświąteczne zakupy. W
końcu za dwa dni wigilia.
Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Wigilia już za dwa dni.
To naprawdę wspaniała wiadomości.
B: To jak będzie?
L: Z chęcią, ale wiesz że nie lubię tej całej
przedświątecznej gorączki i bieganiny po sklepach.
B: No tak... W takim razie my jedziemy. Raczej nie wrócimy
szybko, wiesz jaki jest dziadek podczas świątecznych zakupów.
Zachichotałam cicho i pokiwałam głową.
B:Pewnie wyjdziemy jako ostatni z sklepu.
Babcia uśmiechnęła się i wyszła z domu. Rozejrzałam się
dookoła, było tak pusto. Podeszłam do wierzy i włożyłam do niej płytę z moimi
ulubionym piosenkami, po czym rozsiadłam się w fotelu. Zamknęłam oczy i
wsłuchiwałam się w powolne rytmy, wydobywające się z głośników, nagle
usłyszałam pukanie do drzwi. Podniosłam się niechętnie i pociągnęłam za klamkę.
Okazało się, że to Harry. Bardzo przystojny Harry. Miał na sobie czarne
spodnie, białą koszule i czarną marynarkę. Dokładnie zmierzyłam go wzrokiem,
zastanawiając się co to za okazja.
H: Cześć może masz ochotę na dobrą kolację?
Uśmiechnął się niewinnie. No i wszystko jasne... Chciał mnie
zaprosić na kolację. Nie wiedziałam co knuje, dlatego odmówiłam.
L: Dziękuje, ale nie.
Z reguły byłam miłą i spokojną osobą, dlatego odwzajemniłam
uśmiech.
H: No nie daj się namawiać, na pewno masz ochotą, żeby coś
zjeść.
Właściwie to miał rację, byłam trochę głodna. Spojrzałam na
swoje ubranie, które nie było zbytnio zachęcające. Stare spodnie z dresu i za
duża bluza.
H: To jak? Kolacja już gotowa, jedzenie nie może się
zmarnować.
Wzięłam głęboki oddech i pokiwałam głową twierdzącą.
L: No dobra, ale potrzebuję 20 minut.
H: Okej a więc czekam u siebie.
Zamknęłam drzwi i pobiegłam na górę. Otworzyłam szafę, po
czym opadłam na łóżko. W co miałam się ubrać? To ma być randka, czy zwykła
kolacją? Naszykowałam dwa zestawy ubrań. Do wyboru miałam zwykłe czarne rurki z
topem i jasno różowym sweterkiem lub klasyczną czerwoną sukienkę i szpilki. Po
krótkim namyśle, zdecydowałam się na sukienkę. W końcu Harry się odstawił, więc
dlaczego ja miałbym tego nie zrobić? Założyłam sukienkę i pobiegłam do
łazienki, nie miał czasu, żeby zrobić coś z włosami, dlatego ściągnęłam gumkę i
zostawiłam włosy rozpuszczone. Zrobiłam sobie delikatny makijaż, chwyciłam jeszcze
płaszcz i wyszłam z domu. Stanęłam przed drzwiami domu Pani Jonson i już miałam
nacisnąć na dzwonek, gdy nagle drzwi się otworzył i wyszedł zza nich Harry.
Pokazał mi ręką, że mam wejść do środka. Pomógł mi zdjąć płaszcz, po czym stanął dwa kroki ode mnie i
przyglądał mi się z uśmiechem na twarzy. Patrzyłam na niego pytającym wzrokiem.
Chłopak delikatnie się otrząsnął i spojrzał w moje oczy.
H: Wiesz, że wyglądasz niesamowicie.
L: Dziękuje, ty też niczego sobie.
Uśmiechnęłam się i skierowałam się w stronę jadalni.
*Perspektywa Harrego
Pomogłem jej zdjąć płaszcz. Odwiesiłem go i odwróciłem się w
jej stronę. Wyglądała nieziemsko seksownie. Mierzyłem ją wzrokiem z dołu do
góry. Kawałek po kawałku, dokładnie ilustrując, każdą cześć jej ciał. Zauważyłam,
że Lizz spogląda na mnie pytającym wzrokiem, otrząsnąłem się i spojrzałem w jej
oczy.
H: Wiesz, że wyglądasz niesamowicie.
L: Dziękuje, ty też niczego sobie.
Uśmiechnąłem się pod nosem i podążyłem za dziewczyna. Lizz
wchodząc do jadalni, lekko zdziwiona, przyglądała się zmienionemu wnętrzu.
Stanąłem dokładnie obok niej.
H: I jak podoba się?
Na początku Lizz nie zareagowała na moje pytanie, po chwili
jednak odwróciła się w moją stronę i zobaczyłam w jej oczach iskierki a na
twarzy uśmiech.
H: A zetem podoba się.
Uśmiechnąłem się, złapałem Lizz za rękę i odprowadziłem do
stolika...
*Perspektywa Lizz
Nie mogła uwierzyć w to co widziałam. W całym pokoju były
porozstawiane świeczki, które nadawały temu wnętrzu cieplejszy wygląd. Palił
się ogień w kominku, co sprawiało, że pokój był
jeszcze bardziej przytulniejszy. Dokładnie na środku stał stół,
zastawiony jedzeniem i przyozdobiony kwiatami. Nie mogła uwierzyć, że to
wszystko specjalnie dla mnie. Nikt jeszcze nie sprawił mi takiej niespodzianki.
H: I jak podoba się?
Usłyszałam głos Harrego.
Emocje wzięły górę. Nie była w stanie wypowiedz, żadnego
słowa. Jedynie co mogłam zrobić, to odwrócić się w stronę chłopaka z uśmiechem
na twarzy.
H: A zatem podoba się.
Harry uśmiechnął się, złapał mnie za rękę i odprowadził do
stolika. Nie była w stanie wydusić słowa, ale musiałam go zapytać. Odchrząkałam
kilka razy...
L: Harry po co to wszystko?
Chłopak uśmiechnął się.
H: To przecież oczywiste...
Spojrzałam na niego lekko przerażonym wzrokiem.
H: Idealna kolacja dla idealne dziewczyny.
Harry uśmiechnął się kolejny raz i puścił oczko w moją
stronę. Lekko speszona, zaczęłam nakładać sobie jedzenie na talerz. Harry
zauważył moje zakłopotanie, dlatego zmienił temat.
Rozmawialiśmy o wszystkim. Zarówno o tych ważnych rzeczach
jak i o tych mnie ważnych. Muszę przyznać, że rozmowa się kleiła co bardzo mi
się spodobało. Po skończonym posiłku Harry usiadł na kanapie. Poklepał miejsce
dokładnie o bok siebie, dając mi znak, że mam je zająć. Wyciągnął winno i rozlał do dwóch kieliszków.
Upiłam dwa łyki, a następnie odłożyłam winno na szklany stolik. Zerknęłam na
chłopaka, on też odłożył swój kieliszek i odwrócił się w moją stronę. Zaczęłam
dokładnie ilustrować jego twarz. Poczułam jak kładzie swoją rękę na moim
policzku. Po chwili nasze usta złączyły się w niesamowitym, nieziemski,
delikatnym i zmysłowym pocałunku. Włożyłam swoje palce w jego włosy. Poczułam
jak jego kącki ust delikatnie podnoszą się do góry, co sprawiło, że poczułam
lekko satysfakcję. Po dość długiej chwili, Harry oderwał swoje usta od moich.
H: To było niesamowite.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
L: Też tak uważam.
*Perspektywa Harrego
Odłożyłem swój kieliszek i spojrzałem na Lizz. Dziewczyna
dokładnie przyglądała się mojej twarzy. Ja również zacząłem przyglądać się jej
ruchom i nagle poczułem jakby ktoś lub coś, podniosło moją rękę i położył na
jej policzku. Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie co sprawiło, że zachciałem
ją pocałować. Powoli zacząłem zbliżać się do jej ust. Zobaczyłem w oczach Lizz,
że bardzo tego chce. Ku mojemu zdziwieniu ja pragnąłem tego jeszcze bardziej.
Jeszcze raz spojrzałem w jej przepiękne oczy i nasze usta się spotkały. Wtedy
poczułem coś niesamowitego. Uczucie było jedyne w swoim rodzaju. Nie dało się
go opisać słowami. Poczułem to pierwszy raz w życiu i miałem ochotę poczuć
drugi. Lizzi włożyła swoje ręce w moje włosy. Co spowodowało, że mimowolnie się
uśmiechnąłem. Po chwili, z ogromną niechęcią, przerwałem nasz pocałunek.
Spojrzałem głęboko w oczy dziewczyny.
H: To było niesamowite.
L: Też tak uważam.
Objąłem Lizz a ona wtuliła się w moje ramię. Siedzieliśmy
tak, bez słów, napajając się minioną chwilą. Nagle Lizz zerknęła na zegarek
była 21:45.
L: Chyba już pora abym wróciła do domu.
Niechętnie pokiwałem głową i odprowadziłem Lizz do wyjścia.
L: Dziękuje za wszystko.
Lizz błądziła wzrokiem po całym pokoju.
L: ymm... no to cześć.
Już miała przekroczyć próg domu, gdy naglę odwróciła się, żeby mnie pocałować. Znowu
poczułem to coś, niestety przez bardzo krótką chwilę, ponieważ Lizz przerwała
nasz pocałunek, po czym stanęła na palcach, zarzuciła swoje ręce na moją szyje
i wyszeptała mi do ucha.
L: Do jutra Harry.
Odwróciła się na pięcie i skierowała się w stronę wyjścia.
Szybki ruchem objąłem ją od tyłu i pocałowałem w policzek.
H: Do zobaczenie Lizzi.
I jak podoba się? Chcecie kolejną część? ;D
m.