piątek, 31 stycznia 2014

78# Nienawidzę cię cz. III


*Perspektywa Lizz

Następnego dnia czułam się fatalnie. Nie wierzyłam,  w to że wczoraj pocałowałam Harrego. Czy naprawdę jestem tak wielką kretynką?
Cały dzień upłynął dość spokojnie, nie miał ochoty, żeby wychodzić z domu, dlatego obejrzałam dwa filmy, pomogłam babci przy obiedzie i ogarnęłam swój pokój. Koło 18 babcia zawołała mnie na dół.
B: Lizz chcesz jechać ze mną, dziadkiem i Panią Jonson do sklepu?
L: Do sklepu?
B: No tak, musimy zrobić jakieś przedświąteczne zakupy. W końcu za dwa dni wigilia.
Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Wigilia już za dwa dni. To naprawdę wspaniała wiadomości.
B: To jak będzie?
L: Z chęcią, ale wiesz że nie lubię tej całej przedświątecznej gorączki i bieganiny po sklepach.
B: No tak... W takim razie my jedziemy. Raczej nie wrócimy szybko, wiesz jaki jest dziadek podczas świątecznych zakupów.
Zachichotałam cicho i pokiwałam głową.
B:Pewnie wyjdziemy jako ostatni z sklepu.
Babcia uśmiechnęła się i wyszła z domu. Rozejrzałam się dookoła, było tak pusto. Podeszłam do wierzy i włożyłam do niej płytę z moimi ulubionym piosenkami, po czym rozsiadłam się w fotelu. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w powolne rytmy, wydobywające się z głośników, nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Podniosłam się niechętnie i pociągnęłam za klamkę. Okazało się, że to Harry. Bardzo przystojny Harry. Miał na sobie czarne spodnie, białą koszule i czarną marynarkę. Dokładnie zmierzyłam go wzrokiem, zastanawiając się co to za okazja.
H: Cześć może masz ochotę na dobrą kolację?
Uśmiechnął się niewinnie. No i wszystko jasne... Chciał mnie zaprosić na kolację. Nie wiedziałam co knuje, dlatego odmówiłam.
L: Dziękuje, ale nie.
Z reguły byłam miłą i spokojną osobą, dlatego odwzajemniłam uśmiech.
H: No nie daj się namawiać, na pewno masz ochotą, żeby coś zjeść.
Właściwie to miał rację, byłam trochę głodna. Spojrzałam na swoje ubranie, które nie było zbytnio zachęcające. Stare spodnie z dresu i za duża bluza.
H: To jak? Kolacja już gotowa, jedzenie nie może się zmarnować.
Wzięłam głęboki oddech i pokiwałam głową twierdzącą. 
L: No dobra, ale potrzebuję 20 minut.
H: Okej a więc czekam u siebie.
Zamknęłam drzwi i pobiegłam na górę. Otworzyłam szafę, po czym opadłam na łóżko. W co miałam się ubrać? To ma być randka, czy zwykła kolacją? Naszykowałam dwa zestawy ubrań. Do wyboru miałam zwykłe czarne rurki z topem i jasno różowym sweterkiem lub klasyczną czerwoną sukienkę i szpilki. Po krótkim namyśle, zdecydowałam się na sukienkę. W końcu Harry się odstawił, więc dlaczego ja miałbym tego nie zrobić? Założyłam sukienkę i pobiegłam do łazienki, nie miał czasu, żeby zrobić coś z włosami, dlatego ściągnęłam gumkę i zostawiłam włosy rozpuszczone. Zrobiłam sobie delikatny makijaż, chwyciłam jeszcze płaszcz i wyszłam z domu. Stanęłam przed drzwiami domu Pani Jonson i już miałam nacisnąć na dzwonek, gdy nagle drzwi się otworzył i wyszedł zza nich Harry. Pokazał mi ręką, że mam wejść do środka. Pomógł mi zdjąć płaszcz,  po czym stanął dwa kroki ode mnie i przyglądał mi się z uśmiechem na twarzy. Patrzyłam na niego pytającym wzrokiem. Chłopak delikatnie się otrząsnął i spojrzał w moje oczy.
H: Wiesz, że wyglądasz niesamowicie.
L: Dziękuje, ty też niczego sobie.
Uśmiechnęłam się i skierowałam się w stronę jadalni.

*Perspektywa Harrego
Pomogłem jej zdjąć płaszcz. Odwiesiłem go i odwróciłem się w jej stronę. Wyglądała nieziemsko seksownie. Mierzyłem ją wzrokiem z dołu do góry. Kawałek po kawałku, dokładnie ilustrując, każdą cześć jej ciał. Zauważyłam, że Lizz spogląda na mnie pytającym wzrokiem, otrząsnąłem się i spojrzałem w jej oczy.
H: Wiesz, że wyglądasz niesamowicie.
L: Dziękuje, ty też niczego sobie.
Uśmiechnąłem się pod nosem i podążyłem za dziewczyna. Lizz wchodząc do jadalni, lekko zdziwiona, przyglądała się zmienionemu wnętrzu. Stanąłem dokładnie obok niej.
H: I jak podoba się?
Na początku Lizz nie zareagowała na moje pytanie, po chwili jednak odwróciła się w moją stronę i zobaczyłam w jej oczach iskierki a na twarzy uśmiech.
H: A zetem podoba się.
Uśmiechnąłem się, złapałem Lizz za rękę i odprowadziłem do stolika...

*Perspektywa Lizz
Nie mogła uwierzyć w to co widziałam. W całym pokoju były porozstawiane świeczki, które nadawały temu wnętrzu cieplejszy wygląd. Palił się ogień w kominku, co sprawiało, że pokój był  jeszcze bardziej przytulniejszy. Dokładnie na środku stał stół, zastawiony jedzeniem i przyozdobiony kwiatami. Nie mogła uwierzyć, że to wszystko specjalnie dla mnie. Nikt jeszcze nie sprawił mi takiej niespodzianki.
H: I jak podoba się?
Usłyszałam głos Harrego.
Emocje wzięły górę. Nie była w stanie wypowiedz, żadnego słowa. Jedynie co mogłam zrobić, to odwrócić się w stronę chłopaka z uśmiechem na twarzy.
H: A zatem podoba się.
Harry uśmiechnął się, złapał mnie za rękę i odprowadził do stolika. Nie była w stanie wydusić słowa, ale musiałam go zapytać. Odchrząkałam kilka razy...
L: Harry po co to wszystko?
Chłopak uśmiechnął się.
H: To przecież oczywiste...
Spojrzałam na niego lekko przerażonym wzrokiem.
H: Idealna kolacja dla idealne dziewczyny.
Harry uśmiechnął się kolejny raz i puścił oczko w moją stronę. Lekko speszona, zaczęłam nakładać sobie jedzenie na talerz. Harry zauważył moje zakłopotanie, dlatego zmienił temat.
Rozmawialiśmy o wszystkim. Zarówno o tych ważnych rzeczach jak i o tych mnie ważnych. Muszę przyznać, że rozmowa się kleiła co bardzo mi się spodobało. Po skończonym posiłku Harry usiadł na kanapie. Poklepał miejsce dokładnie o bok siebie, dając mi znak, że mam je zająć.  Wyciągnął winno i rozlał do dwóch kieliszków. Upiłam dwa łyki, a następnie odłożyłam winno na szklany stolik. Zerknęłam na chłopaka, on też odłożył swój kieliszek i odwrócił się w moją stronę. Zaczęłam dokładnie ilustrować jego twarz. Poczułam jak kładzie swoją rękę na moim policzku. Po chwili nasze usta złączyły się w niesamowitym, nieziemski, delikatnym i zmysłowym pocałunku. Włożyłam swoje palce w jego włosy. Poczułam jak jego kącki ust delikatnie podnoszą się do góry, co sprawiło, że poczułam lekko satysfakcję. Po dość długiej chwili, Harry oderwał swoje usta od moich.
H: To było niesamowite.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
L: Też tak uważam.

*Perspektywa Harrego
Odłożyłem swój kieliszek i spojrzałem na Lizz. Dziewczyna dokładnie przyglądała się mojej twarzy. Ja również zacząłem przyglądać się jej ruchom i nagle poczułem jakby ktoś lub coś, podniosło moją rękę i położył na jej policzku. Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie co sprawiło, że zachciałem ją pocałować. Powoli zacząłem zbliżać się do jej ust. Zobaczyłem w oczach Lizz, że bardzo tego chce. Ku mojemu zdziwieniu ja pragnąłem tego jeszcze bardziej. Jeszcze raz spojrzałem w jej przepiękne oczy i nasze usta się spotkały. Wtedy poczułem coś niesamowitego. Uczucie było jedyne w swoim rodzaju. Nie dało się go opisać słowami. Poczułem to pierwszy raz w życiu i miałem ochotę poczuć drugi. Lizzi włożyła swoje ręce w moje włosy. Co spowodowało, że mimowolnie się uśmiechnąłem. Po chwili, z ogromną niechęcią, przerwałem nasz pocałunek. Spojrzałem głęboko w oczy dziewczyny.
H: To było niesamowite.
L: Też tak uważam.
Objąłem Lizz a ona wtuliła się w moje ramię. Siedzieliśmy tak, bez słów, napajając się minioną chwilą. Nagle Lizz zerknęła na zegarek była 21:45.
L: Chyba już pora abym wróciła do domu.
Niechętnie pokiwałem głową i odprowadziłem Lizz do wyjścia.
L: Dziękuje za wszystko.
Lizz błądziła wzrokiem po całym pokoju.
L: ymm... no to cześć.
Już miała przekroczyć próg domu, gdy naglę  odwróciła się, żeby mnie pocałować. Znowu poczułem to coś, niestety przez bardzo krótką chwilę, ponieważ Lizz przerwała nasz pocałunek, po czym stanęła na palcach, zarzuciła swoje ręce na moją szyje i wyszeptała mi do ucha.
L: Do jutra Harry.
Odwróciła się na pięcie i skierowała się w stronę wyjścia. Szybki ruchem objąłem ją od tyłu i pocałowałem w policzek.
H: Do zobaczenie Lizzi.




I jak podoba się? Chcecie kolejną część? ;D

m.


czwartek, 30 stycznia 2014

77# Nic niewarte gryzmoły cz. V

Usłyszałam, że ktoś dobija się do drzwi.
- czego chcesz?! Daj mi spokój!
- Przyszedłem pogratulować Ci nowego związku - powiedział to tym niskim, zachrypniętym głosem.
- Za co tak się na mnie mścisz?
- Jeśli ja cię nie mogę mieć to nie będzie miał żaden rozumiesz?
- Jesteś chory. Wyjdź stąd! - Tim odszedł z triumfalnym uśmiechem na twarzy. Byłam w rozsypce. Nie mogłam uwierzyć w to co się dzieje.
- Cholerna kuchnia! Niech wszyscy idą do diabła! - udałam się do sypialni, roztrzęsiona położyłam się do łóżka i zasnęłam.

Rano obudził mnie zapach smażonego bekonu i grzanek. Spoglądnęłam na zegarek, była już dziesiąta. Zeszłam do kuchni i moim oczom ukazał się gotujący Niall. 
- Co ty tu do cholery robisz?! Wynoś się stąd! - aż się we mnie zagotowało jak go zobaczyłam.
- Poczekaj, daj mi wszystko wyjaśnić. - wyjął z wazonu bukiet tulipanów. - Proszę to dla ciebie. Wręczył mi bukiet.
- W dupie mam te twoje kwiatki! - wyrzuciłam je do kosza. - Wyjdź z mojego domu! 
- Proszę daj mi tylko 5 min. na wyjaśnienie 
- Twoje 5 min już minęło! Nie chcę Cię znać! - w moich oczach pojawiły się łzy. To tak strasznie bolało.
- Wynoś się mówię ci po raz ostatni! - zrezygnowany Niall opuścił mieszkanie. W złości wyrzuciłam wszystko to co chłopak przygotował do kosza. Usiadłam na podłodze i zaczęłam ryczeć jak mała dziewczynka. 

Przez kilka kolejnych dni Niall nie dawał mi spokoju. Ciągle za mną łaził, wydzwaniał, pisał. Prosił o spotkanie ale ja za każdym razem zbywałam go lub w ogóle nie dawałam znaku życia. 
Wyszłam do sklepu na zakupy. Stałam w dziale z warzywami i owocami. Przesuwałam biodrem wózek i spoglądałam na dorodne plony. Nagle poczułam, że uderzyłam w czyjś wóżek.
- o przepraszam najmocniej, zagapiłam się. - podniosłam swój wzrok. Moim oczom ukazał się Niall. - to znowu ty? Ile razy mogę ci mówić żebyś dał mi spokój? 
- daj mi w końcu szanse na wyjaśnienie, proszę cię. - chciałam odjechać ale zastawił mi drogę. W końcu dałam mu szansę na wytłumaczenie. 
- masz pół minuty 
- Ta sytuacja między nami, Rebeka i ten cały skandal .. nie wiedziałem co mam robić co myśleć. Podczas naszej rozmowy zachowałem się jak bydlak, totalny egoista który myśli tylko o sobie. Przemyślałem to wszystko i chciałem cię przeprosić. Po tych kilku dniach spędzonych bez ciebie zrozumiałem, że straciłem to co dawało mi radość, to co dawało mi siłę do dalszego działania .. Ciebie. Przekonałem się, że nie tylko mi się podobasz ale że czuję do ciebie coś więcej coś co nie pozwala mi o tobie zapomnieć. Ja .. ja .. Kocham Cię.  - chłopak wszystko wypowiedział na jednym wdechu. Czułam, że to co mówi jest szczere, że płynie to prosto z jego serca które tak jak i moje jest teraz przepełnione bólem. Patrzyłam się w jego smutne oczy i zastanawiałam się co na to odpwiedzieć. Po dłuższej chwili ciszy postanowiłam
- Przyjmuję przeprosiny, ale będziesz musiał długo pracować na to abym zapomniała o tej sytuacji, strasznie mnie wtedy zawiodłeś. - po tych słowach Niall podszedł do mnie i wtulił się we mnie. Poczułam, ze zdjęłam mu kamień z serca. 
Teraz możemy zacząć wszystko od nowa. 

grzywczak.


___________________________________
I tym sposobem kończę tego jakże 
długiego imagina : D 
Jak wam się podoba? : ** 


środa, 29 stycznia 2014

76# Nic nie warte gryzmoły cz. IV

Jak zauważyłyście zmienił się wygląd bloga, 
podoba wam sie? czy powrócić do poprzedniego wyglądu?
---
Czwarta część dodana ; p 
Myśle, że wam się spodoba i oczywiście proszę was o komentarze xx
___________________________________


- przepraszam Cie, nie powinnam ... - zaczęłam pospiesznie zbierać swoje rzeczy. Co ja sobie myślałam? Jestem skończoną kretynką. Jak mogłam pomyśleć, że to jest randka
- Czekaj, zostań. - Niall podbiegł do mnie i próbował mnie zatrzymać. - Zostań, to ja źle zareagowałem. - powoli zaczynałam się uspokajać.
- chodź, muszę ci coś powiedzieć - wziął mnie za rękę i zaprowadził z powrotem do kuchni. 
- zaskoczyłaś mnie tym pocałunkiem
- lepiej już pójdę - wolalam uniknąć rozczarowania i uciec
- czekaj, daj mi powiedziec do konca - usiadłam z powrotem na krześle. - zaskoczyłaś mnie tym pocałunkiem, bo myślałem, że to tylko ja latam za tobą jak głupi
- co masz na myśli
- podobasz mi się - po tych słowach wpił się w moje usta. Poniosła nas chwila. Irlandczyk zaczął ściągać ze mnie ubrania, całował mnie po całym ciele. Przenieślimy sie do jego sypialni. Zdarłam z niego koszule a moim oczom ukazał się jego wyrzeźbiony tors. Zaczęłam składać na nim któtkie pocałunki, dosłownie muskałam go swoimi ustami. Ten zaś ściągnął ze mnie bieliznę i zaczął pieścić moje persi. Nieoczekiwanie wszedł we mnie, jego ruchy były powolne ale dawały mi ogromną przyjemność. Po skończonym stosunku, poszliśmy pod prysznic i zeszliśmy dokończyć danie. Resztę wieczoru i noc spędziłam z Niallem. 

*Parę tygodni później
Rano Niall odwózł mnie do domu. Pożegnał mnie czułym pocałunkiem.
- do zobaczenia w pracy, kochanie. - Może to wyglądać na to, że jesteśmy parą ale tak nie jest. Krótko mówiąc mam romans z szefem. 

Podczas pracy Niall ciągle na mnie spoglądał. Gdy przechodził obok mnie zawsze klepał mnie w tyłek co za każdym razem mnie rozśmieszało. Podczas przerwy podeszła do mnie Rebeka.
- romans z szefem? Tylko na tyle cie stać, żeby osiągnąć wyższe stanowisko?
- co ty za bzdury pleciesz - pokazała mi filmik na którym ewidentnie widać sytuację sprzed kilku tygodni jak pocałowałam Nialla
- skąd to masz?
- Tim. Mówi ci coś to imię? 
- to .. to.. 
- tak to twój były szef, a ja jestem w jego restauracji szefem kuchni. - co za skurczybyk. Teraz to on zniszczy mnie i Nialla. Co za typek. Rozbucha taką aferę w mediach, że Niall może stracić swoją wiarygodność wśród pracowników i innych ludzi. 
- a ty jaką w tym masz rolę?
- miałam wykrać tajniki kichni Horanów i przy okazji zdobyc kilka ciekawych rzeczy o tobie i o Horanie żeby was zniszczyć. tylko ułatwiliście mi sprawę. Dwie pieczenie na jednym ogniu.
- ale z ciebie zołza
- ej mała, uważaj na słowa bo możesz słono za nie zapłacic. - przerywając rozmowę z Rebeką szybko pobiegłam do biura Nialla.
- Niall muszę ci o czymś powiedzieć
- Już wiem wszystko, jestem skończony - owrócił się na kręconym fotelu w moją stronę. 
- Ty? A co ja mam powiedzieć? Teraz to juz nigdzie nie będe mogła pracy znaleźć bo będe postrzegana jako uwodzicielka szefów.
- Nie rozśmiszaj mnie. Co ty możesz stracić .. nie masz sieci restauracji, twoje nazwisko nie jest znane na całym świcie, nie jesteś wzorem dla miliona ludzi. Ja to moge wszystko stracić, rozumiesz? Zachciało Ci się całować ... - mówił to wszystko z pogardą w głosie. Nie poznawałam go, to nie był ten sam Niall którego poznałam. Gdy usłyszałam te wszystkie rzeczy, ze łzami w oczach opóściłam jego biuro. Na odchodne powiedziałam tylko.
- Myślalam, że jestem dla ciebie kimś więcej niż tylko dziweczyną do dymania ... odchodze. 

W domu nie mogłam uwierzyć, że Niall tak mnie potraktował. Strasznie mnie to bolało.
Usłyszałam, że ktoś dobija się do drzwi ... 


grzywczak.




wtorek, 28 stycznia 2014

75# Nic nie warte gryzmoły cz. III

Rano obudziłam się w dobrym humorze. Zapomniałam nawet o tym, że nie dostałam głowenego stanowiska. Dziś pierwszy dzień w pracy. Wzięłam prysznic, ubrałam się w to.  Zeszłam na dół na śniadanie, w kuchni czekała na mnie moja rodzicielka.
- Dzień dobry kochanie, jak ci poszło? - w międzyczasie nalałam sobie herbaty, wzięłam kanapki i usiadłam do stołu.
- Dostałam pracę, dzisiaj zaczynam.
- to gratuluję kochanie. - ucałowała mnie w czoło. Po zjedzonym posiłku wróciłam do pokoju po torbę, spakowałam sobie drugie śniadanie i wyszłam.
- Powodzenia córciu!
- Dzieki mamo, cześć! - powiedziałam wychodząc.
Weszłam do pracy z promniennym uśmiechem, ciepło przywitałam Mayę oraz osoby znajdujące się w restauracji. W drodze do szatni spotkałam Nialla.
- Gotowa na wycisk? - uśmiechnął się słodko.
- Oczywiście szefie. - zaczeliśmy się śmiać.
- Idź się przebrać, za 5 min zebranie na kuchni. - pokiwałam głową i odwróciłam się na pięcie.
- [T.I]
- tak?
- ślicznie wyglądasz. - uśmiechnął się ukazując rząd białych zębów i odszedł. Mój dzień od razu stał się jeszcze lepszy.

Pierwszy dzień w pracy minął bardzo miło. Koleżeńska atmosfera, wspaniali ludzie tylko ta cała Rebeka ... nie polubiłam jej jakoś. I to nie, dlatego że ona dostała lepszą fuchę, poprostu wydawała mi się strasznie dziwna. Miałam wrażenie, że obserwuje każdy mój ruch.

Udając się do auta zaczępił mnie blondynek.
- masz jakieś plany na wieczór?
- ymm.. raczej nie
- to może wpadniesz do mnie? Ugotujemy coś z towich przepisów, co ty na to?
- brzmi świetnie, piszę się na to.
- świetnie, 20?
- mnie pasuje
- w takim razie jesteśmy umówieni. Przyjadę po ciebie. Musze już lecieć, narazie. - Czy właśnie Niall Horan, mój szef jakże cudowny, przystojny, miły, słodki zaprosił mnie na randkę? Wsiadłam do auta i zaczęłam drzeć się w niebogłosy ze szczęścia. Szybko popędziłam do domu. Miałam tylko dwie godziny na przygotowania. Zdecydowałam się na ten zestaw. Czas mijał nieubłagalnie.
- 19:58. O nie ! zaraz tu będzie. - spryskałam się perfumami. Zeszłam na dół i akurat zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłam mu.
- zaczekaj minutkę dobrze? - popędziłam jeszcze szybko po płaszcz. - Okej, jestem gotowa, idziemy? - chłopak pokiwał głową. Zamknęłam drzwi. Podążalismy w kierunku jego auta. Czas naszej podróży, do jego domu, trwał jakieś 20 min. Stanęliśmy przed przepięknym domem.
- ma piękny dom. - powiedziałm pod nosem do siebie. Weszlismy do środka. Wnętrze było bardzo przytulne, utrzymane w kolorach brązu, złota i bieli. Przygaszone lampy dawały klimat ciepła. Niall wziął ode mnie płaszcz i podał mi kubek kawy po brazylijsku.
- mój ulubiony napój. Kawa i czekolda najleprze połączenie jakie może być. - przenieśliśmy się do kuchni, tam zaczeliśmy sie lepiej poznawać.
- opowiedz mi coś o sobie. - powiedział Niall.
- no dobrze, a więc. Przeprowadziłam się do Irlandii z małego miasta w Polsce, jakieś dwa lata temu z mamą. Zamieszkałysmy u mojej babci. Skończyłam szkołe gastronomiczną. - widziałam jak chłopak uważnie mnie słucha i penetruje dokładnie moją twarz. Ciągnęłam dalej. - Gotowaniem interesuje się od małego. Zawsze podglądałam mamę i babcię jak razem gotują. Potem gdy byłam starsza postanowiłam spróbować i zaczełam 'moją karierę' od pieczenia ciast, modyfikowałam przepisy, sprawiło mi to ogromną frajdę no i tak zostało do dnia dzisiejszego. Tyle o mnie. - zauważyłam, że Niall jest zamyślony. Pstryknęłam mu palcami przed nosem.
- tak, tak - ocknął się.
- Słuchałes ty mnie w ogóle. - podniosłam jedną brew ku górze.
- oczywiście, że tak. - przygryzł jedną wargę z zakłopotania. Oczywiście, ja musiałm wybuchnąć śmiechem.
- To mam teraz propozycje, zacznijmy gotować.
- Z chęcią. - Niebieskooki podał mi fartuch, pokazał gdzie się co znajduje i zaczęliśmy.
Nasz cel do zrobienia to Kaczka faszerowana tropikalnymi owocami z sosem śmietanowym.
Świetnie sie przy tym bawiliśmy. Śmialiśmy się ze wszystiego jak małe dzieci, próbowalismy dania, doprawialismy je razem, było cudownie. Świetnie się czułam w jego towarzystwie.
W pewnym momencie miałam zająć się rozbrajaniem ananasa co nigdy nie szło mi zbyt dobrze. Siłowałam się z nim jakieś 15 minut.
- daj pomogę, pokaże Ci jak szybko i bez większego wysiłku obrać ananasa. - stanął za mną, objął moje ręce i zaczął pokazywać. Ja zmiast uważać, patrzyłam się w jego cudowne oczy. Nie wiem co mnie nagle podkusiło ale odwróciałm się do niego i zaczęłam go całowac. On odwzajemnił pocałunek ale po paru chwilach oderwał sie od moich ust i patrzył na mnie zdziwionym wzrokiem ...


grzywczak.



poniedziałek, 27 stycznia 2014

74# Nienawidzę cię cz. II

A więc jest druga część ;D 
Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Zapraszam do czytania i komentowanie :* <3

____________________________________



Przez kolejne dziesięć minut, analizowałam sytuację, która zaszła między mną i Harry. Cały czas nie mogłam uwierzyć w to, że byłam tak bardzo naiwna. Po dalszych rozmyślaniach, postanowiłam wrócić do domu.
B: Lizz obiad już gotowy, gdzie ty byłaś tak długo?
Obiad gotowy? Zerknęłam na zegar mała wskazówką wskazywała dwójkę. Jak to możliwe, że czas spędzony z Harry tak szybko biegnie?
Usiadłam do stołu i zjadłam wszystko co podała mi babcia.
B: Mogłabyś zanieść do pani Jonson?
Babcia wskazała mi paczkę leżąca na stole.
L: ymm.. muszę?
Babcia spojrzała na mnie pytającym wzrokiem, chcąc uniknąć zbędnych pytań, zabrałam paczkę i wyszłam z domu. Po drodze do Pani Jonson, która niestety była zbyt krótka, abym mogła zdobyć się na jakieś głębsze refleksje. Zastanawiałam się co powiem, gdy drzwi otworzy mi Harry. Jak później się okazało, nie miałam się nad czego obawiać, bo drzwi otworzyła mi jak zwykle uśmiechnięta Pani Jonson. Kobieta zaproponowała abym weszła na kubek gorącej czekolady i mimo że miałam na to ogromną ochotę stanowczo odmówiłam. Pani Jonson lekko zawiedziona, odebrała paczkę i zniknęła za zamykającymi się drzwiami. Najwidoczniej jednak uniknięcie  natknięcia się na Harrego, było nie możliwe. Odwracając się wpadłam na chłopaka, a dokładniej pośliznęłam się i chcąc w jaki sposób załagodzić upadek, odruchowe chwyciłam Harrego, ciągnąc  go za sobą. Przeklinałam kilka razy, po czym skierowałam swoje oczy na chłopaka.
H: Nie wiem jak ty, ale ja wole być na dole.
Harry zaczął poruszać brwiami w górę i dół
L: Cham!
Chciałam podnieś się z ziemi, jednak Harry przyciskał mnie na tyle mocno, że nie byłam w stanie tego zrobić.
L: Czy możesz ze mnie wstać?
Posłałam mu wredny uśmiech, jednak on mnie zignorował.
H: Mówiłem ci że na mnie le...
Wiedziałam co chce powiedzieć, dlatego mu na to nie pozwoliłam i najzwyczajniej w świecie, jak gdyby nigdy nic pocałowałam go...

*Perspektywa Harrego
H: Nie wiem jak ty, ale ja wole być na dole.
Zacząłem poruszać brwiami w górę i dół, co jeszcze bardziej zdenerwowało Lizzi.
L: Cham!
Bardzo bawiło mnie jej zachowanie, nie była taka jak inne dziewczyny. I to mnie w niej pociągało
Lizz chciała podnieś się z ziemi. Jednak delikatnie ją przycisnąłem, nie dając jej tej możliwości.
L: Czy możesz ze mnie wstać?
Puściłem jej prośbę mimo uszu.
H: Mówiłem ci że na mnie le...
Lizzi nie dała mi dokończyć, po prostu mnie pocałowała. Mimo że pocałunek był krótki i dość nie spokojny, podobało mi się.
 Wiedziałem że ta dziewczyna to totalny absurd! Z jednej strony mnie nie  nawiedzi, ale z drugiej, gdzieś tam głęboko, liczy na coś więcej. Uśmiechnąłem się w jej stronę.
H: Nie możesz mnie tak po prostu całować.
Lizz lekko spanikowana i czerwona ze wstydu, popatrzyła na mnie pytającym wzrokiem.
H: Jeszcze się zakocham a co wtedy zrobimy?
Lizz westchnęła głęboko, odepchnęła mnie delikatnie na bok i podniosła się z ziemi. Skierowując kroki w stronę domu jej dziadków. Zrozumiałem, że to nie tędy droga. Lizz jest raczej z tych dziewczyn, które potrzebują ciepłego i wrażliwego faceta, dlatego szybko podniosłem swoje ciało i pobiegłem za nią.
H: Słuchaj Lizz ymm.. przepraszam nie powinienem się tak zachować. Może w ramach przeprosin dasz się namówić na spacer?
Posłałem jej jeden z moich najsłodszych uśmieszków. Dziewczyna spojrzała głęboko w moje oczy. Byłem pewny, że już jest moja. Po czym powiedziała.
L: Nie.
Nie? Jak to nie? Nie zgodziła się... to nie możliwe!
H: Ej czekaj! Dlaczego nie?
Nie odpowiedziała. Nawet się nie odwróciła.

Zrozumiałem, że będę musiał się trochę napracować, zanim wskoczy mi do łózka, ale w końcu nazywam się Harry Styles i kocham takie wyzwania.





m.

sobota, 25 stycznia 2014

73# Nic nie warte gryzmoły cz.II

Nastąpiła zmiana tytułu jak zauważyłyście ; D
Część druga dodana i na życzenie dedykuję ją @xxx_Darcy_xxx

CZYTAJCIE I KOMENTUJCIE <3


___________________________________________

- Głównym szefem kuchni zostaje Rebeka. – na mojej twarzy pojawiło się rozczarowanie. Byłam pewna, że moje danie powaliło ich na kolana i dlatego wybrali mnie do najlepszej trójki.
- Widzimy się już jutro o 8. Do widzenia .
Przebrałam się z powrotem w swoje rzeczy. Wyszłam na korytarz i zmierzałam w stronę automatu z kawą. Wrzuciłam monety i czekałam aż maszyna napełni mój kubek gorącym, aromatycznym napojem.
- Przepraszam panią – usłyszałam znajomy głos.
- tak? – odwróciłam się i spojrzałam na osobę, która się do mnie zwróciła. Była to recepcjonistka.
- I jak? Jak pani poszło?
- Nie najgorzej, dostałam pracę. Od jutra zaczynam. – powiedziałam z wymuszonym uśmiechem na twarzy.
- Gratuluję! Będziemy razem pracować! – recepcjonistka była strasznie ucieszona tym faktem. Po chwili zorientowała się, że coś jest nie tak
- nie cieszy się pani zbytnio..
- może skoro mamy razem pracować zacznijmy mówić sobie po imieniu? – zmieniłam temat bo nie miałam ochoty mówić o tym przesłuchaniu.
- W sumie czemu nie, Maya.
- [T.I] – uścisnęłyśmy sobie ręce. – Przepraszam cię Mayu ale musze już lecieć. Cześć.
- Leć, leć nie zatrzymuję cię, na razie . – Zabrałam ze sobą napój i opuściłam restauracje. Wsiadłam do auta i przemyślałam wszystkie moje kroki przy robieniu mojego dania. Przypomniało mi się, że zapomniałam karmelizować brzoskwinie.
- matko! Taki banalny błąd i pozycja szefa kuchni przeleciała mi przed nosem. – Po 15 minutach dotarłam do domu, była już 12. Przebrałam się w luźniejsze ciuchy, usiadłam na kanapie i zaczęłam robić to co zwykle mnie uspokaja, tworzenie własnych przepisów. Mogłam to robić godzinami. Od tworzenia oderwał mnie dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegarek.
- Już 16? - czas tak szybko płynął.
Otwarłam drzwi.
- Czego tu szukasz? - był to mój były szef, który w pracy nie dawał mi spokoju. Ciągle za mną latał, klepał mnie po tyłku, pisał miłosne liściki. Nie wytrzymałam i zwolniłam sie z jego restauracji.
- Cześć kochanie. - próbował się do mnie zliżyć ale przymknęłam mu drzwi. - Nie bądź taka niedostępna.
- Mów czego chcesz!
- Słyszałem, że dostałaś prace u konkurencji, nie ładnie, nie ładnie
- Skąd o tym wiesz?
-Oj skabeńku, ja o tobie wiem wszystko. - przeraziłam się i zamknęłam mu drzwi przed nosem.
- On mi teraz nie da spokoju. - pomyślałam sobie. Chwilę postałam przy drzwiach, znowu ktoś zaczął się do nich dobijać.
- czego jeszcze ode mnie chcesz?! - wykrzyczałam, otwierając drzwi. Zobaczyłam że stoi tam mój szef, Niall a nie ten psychopata.
- przepraszam pana myślałam, że to ktoś inny. - widziałam jego zdziwiony wzrok.
- Prosze wejść do środka. Co pana do mnie sprowadza?
- Przejdźmy na Ty, nie lubię jak osoba w moim wieku zwraca się do mnie tak oficjalnie. Jestem Niall.
- [T.I]. - wymienilismy się uśmiechami. On był taki przystojny. A te jego niebieskie oczy, marzenie.
- napijesz się czegoś?
- Z chęcią. Poprosze herbatę.
- Okej. To zapraszam cię do salonu. - wskazałam ręką pomieszczenie - a ja zaraz do ciebie dołączę.
Po zrobieniu gorącego napoju udałam się do salonu. Przyłapałam blondyna na czytaniu moich przepisów.
- ekhmm. - odchrząknęłam. Blondyn szybko odłożył kartki. Widziałam, że strasznie się speszył.
- Przepraszam, nie powinienem ruszać twoich rzeczy. - podałam mu herbatę.
- Nic się nie stało, to tylko nic nie warte gryzmowy.
- Wcale nie. - wyraził stanowczy sprzeciw. - twoje przepisy są świetne, uwierz mi.
Zaczęliśmy o nich rozmawiać. On jako mistrz kuchni zaczął pomagać mi tworzyć przepisy a stare trochę polepszył, był zachwycony moimi pomysłami.
- masz ogromny talent i pasję do gotowania.
- Jest to coś czym chciałabym się zajmować do końca zycia.- potem przypomniało mi się, że dalej się niedowiedziałam po co Niall do mnie przyszedł.
- a zmieniając temat, jaki jest cel twojego przyjścia do mnie?
- a tak, własnie, zapomniałbym. Przyniosłem umowę dla ciebie. - Niall zapoznał mnie ze wszystkimi warunkami. - a twoje miesięczne wynagrodzenie to 8 tys. funtów. - popijałaś akurat wodę, gdy usłyszałaś tę kwotę zaczęłas się krztusić. Chłopak poklepał cię po plecach.
- ile?
- za mało? Możemy jeszcze stawkę powiększyć. - uśmiechnął się.
- oszalałeś, to jest za duzo. Przeciez nie jestm głownym szefem tylko kucharzem.
- u nas na poczatku wszyscy zarabiają tak samo, potem stawka się zwiększa. - Nie mogłam uwieżyć 8 tys. To jak wygrać co miesiąc na loterii.
- podpisz umowę i znikam. Mam jeszcze jedno spotkanie. - Wziełam długopis i podpisałam we wskazanych miejscach. Potem odprowadziłam Nialla do drzwi.
- jestes na prawdę miłą osobą. Myslę, że będzie nam się razem dobrze pracowało. Do jutra. - chłopak pocałował mnie w policzek. Nie moglam wydusić z siebie słowa. Otworzyłam mu drzwi. Wydusiałam z siebie tylko marne
- tak do-o ju-u-utra-a.

grzywczak.


piątek, 24 stycznia 2014

72# Nienawidzę cię cz. I

Kilka słów wstępu ; )
A więc naprawdę mi głupio, że tak bardzo zaniedbałyśmy bloga, 
jednak postanowiłyśmy, że musimy coś dodać, skoro liczba odwiedzających i komentarzy nadal rośnie,
za co jesteśmy bardzo wdzięczne <3

Dlatego dodaję wam pierwszą cześć imagina, wyszedł mi trochę długi,
ale musicie mi wybaczyć, bo nie widziałam innej możliwości jak zakończyć pierwszą cześć właśnie w tym momencie xD
Mam nadzieję, że wam się spodoba, bo wiecie już dawno nie pisałam
i chyba wypadłam trochę z formy ; pp 

_________________________________________


Usiadłam na łóżku i przyglądałam się, jak moja mama pakuje swoje ciuchy. Spojrzała na mnie i zadała kolejny raz to samom pytanie.
M: Lizz na pewno nie chcesz jechać z nami?
L: Mamo przecież wiesz, że nart nie nienawidzę tak samo jak zimna.
M: No tak wiem, ale to będą kolejne święta, które spędzimy osobno.
Widziałam w oczach mamy smutek, też było mi przykro, że akurat w taki wspaniały dzień jak święta nie będziemy razem..
M: To może my odwołamy nasz wyja...
L: Mamo nie! Przecież mówiłam ci, że chce żebyś bawiła się dobrze z tata. Ja pojadę do babci i dziadka. Dawno się z nimi nie widziałam, a poza tym uwielbiam spędzać święta w tym małym miasteczku pod Londynem.
Wywołałam na twarzy mamy uśmiech.
M: Tak, tak dobrze o tym wiem. Chciałaś spędzać każde wakacje i świata właśnie tam.
L: No widzisz, a więc nie martw się o mnie i bawcie się dobrze.
Podeszła do mnie i ucałowała mnie w czoło, po czym posłała mi swój najszczerszy uśmiech na świecie. Była najwspanialszą kobietą na ziemi. Odwzajemniłam uśmiech i ruszyłam w stronę mojego pokoju. Wyciągnęła lekko skurzoną walizkę spod mojego łóżka i zaczęłam wrzucać do niej ubrania. Nie bardzo zastanawiałam się co mam ubrać w miasteczku, nie mieszkało zbyt dużo ludzi. A właściwie większa ich część to byli ludzie  w podeszłym wieku. I to jest jedna z bardzo wielu pozytywnych cech tego miejsca, nigdy nie musiałam przejmować się tym co na siebie wrzuć, aby wyglądać dobrze. A więc zabrałam się do pakowania, a właściwie wrzucani czego popadnie do walizki i wyrobiłam się w zaledwie 10 minut. Zeszłam na dół rodzice upijali ostatnie łyki kawy, chciałam coś powiedzieć, gdy nagle usłyszałam dźwięk dzwonka, pobiegłam otworzyć drzwi. To był dziadek.
D: Witaj słoneczko, gotowa aby przeżyć najwspanialsze święta w swoim życiu?!
L: Jasne dziadku, każde święta z wami są wspaniałe!
Dziadek zaśmiał się swoim grubym, ale bardzo przyjemnym głosem, ucałował mnie w rękę i zabrał moją walizkę.
D: Zatem zapraszam do limuzyny.
Podeszłam do rodziców, aby ucałować ich na pożegnanie. Mama jak zwykle uroniła kilka pojedynczych łez, pożegnała się i wyciągnęła z kieszeni chusteczkę, aby otrzeć lekko opuchniętą twarz. Dałabym słowo, że w oczach taty też zobaczyłam łzy, ale niestety nie miałam czasu, aby przyjrzeć się tej sprawie bliżej. Uściskałam ich i w biegu zakrzyczałam '' Wesołych świąt''.
Podróż mimo że długa upłynęła mi bardzo przyjemnie. Dziadek opowiadał mi wszystkie nowe plotki i rzeczy które wydarzyły się podczas mojej nieobecności. Poinformował mnie również, że Pani Jonson na wieść o moim przyjeździe zabrała się do pieczenia szarlotki z swoim tajnym składnikiem. Pani Jonson była sąsiadką moich dziadków, mieszkała dokładnie naprzeciwko. Była dla mnie bardzo miła i znałam ją właściwie od najmłodszych lat. Można powiedzieć, że była dla mnie drugą babcią.

Po kilku godzinach byliśmy na miejscu. Wybiegłam z samochodu, aby uściskać babcie stojącą przed domem. Odprowadziła mnie do mojego pokoju i zostawiła mnie na chwilę samą. Otworzyłam walizkę, wzięłam potrzebne rzeczy i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Po chwili zeszłam na dół.
B: Już wpół do piątej, idealna pora na kawę prawda?
Pokiwałam głową, przyznając babci rację. Ubrałyśmy kurtki i przeszłyśmy na druga stronę ulicy. Pani Jonson bardzo się ucieszyła na mój widok. Zaprosiła nas do środka, zaparzyła kawę i podała swoje przepyszne ciasto. Prowadziłyśmy tak zacięta rozmową, że nawet nie spostrzegłyśmy się kiedy zegar wybił 20.00. Pani Jonson zaproponowała, abyśmy zostały na kolacji. Dwa razy nie było trzeba nam powtarzać. Gdy kolacja była już naszykowana Pani Joson poruszyła temat swojego wnuka.
P.J: Beth…
 Wszyscy skracając moje imię Elizabeth mówili do mnie Lizz lub Lizzi ale nie panie Jonson, ona jako jedyna zwracała się do mnie Beth.
P.J: Pamiętasz jak kiedyś opowiadałam ci o moim wnuku?
L: Tak pamiętam.
P.J: A więc jutro przyjeżdża aby mnie odwiedzić. Podobnie jak ty spędzi tutaj tegoroczne święta. Może chciałabyś z nim spędzić trochę czasu?
L: Oczywiście Pani Jonson, nie ma sprawy.
Uśmiechnęłam się do kobiety, która widocznie odetchnęła z ulgą, ale teraz to ja zaczęłam się denerwować, czy wzięłam z sobą jakieś w miarę normalne ubrania. Po powrocie do domu, pobiegłam do swojego pokoju, otworzyłam walizkę i podobnie jak nasza sąsiadka , odetchnęłam z ulgą. Spakowałam prawie wszystkie moje ulubione ciuchy. Poszłam do łazienki zmyłam makijaż i postanowiłam, że pójdę spać, była dopiero 22, ale zmęczenia dawało już o sobie znać.
Rano obudził mnie głos dziadka, wołającego mnie na śniadanie. Ubrałam się i zeszłam na dół. Po skończonym posiłku, odwiedziłam sklep, załatwiłam kila spraw o które prosiła mnie  babcia a na koniec postanowiłam odwiedzić sąsiadkę. Ubrałam kurtkę i wyszłam na dwór. Zapukałam do drzwi, spodziewałam się, że drzwi otworzy Pani Jonson. Jednak się pomyliłam. W drzwiach pojawił się wysoki, zielonooki brunet. Nieziemsko przystojny, a na dodatek miał przepiękny śnieżnobiałym uśmiechem.
H: Cześć jestem Harry.
B: A więc to ty jesteś wnukiem pani Jonson. Ja jestem...
H: Lizzi wiem. Moja babci dużo mi o tobie opowiadała. I wiesz co? Miała racje jesteś naprawdę ładna.
O nie tylko nie to! Na moje twarzy pojawiły się dwa ogromne rumieńce, nienawidziłam jak ktoś mówił do mnie w taki sposób. Chciałam się zapaść pod ziemię. Jednak na moje szczęście zaraz obok Harrego pojawiła się Pani Jonson.
P.J: O widzę, że już się poznaliście. Beth proszę wejdź do środka.
Po chwili wahania przekroczyłam próg domu. Usiadłam w kuchni za dużym stołem. Harry zajął miejsce dokładnie naprzeciwko mnie. A pani Jonson poszła zaparzyć herbatę.
Harry oparł ręce na stole i nachylił się w moją stronę, posyłając mi cwaniacki uśmieszek. Co wprawiło mnie w jeszcze większe zakłopotanie. Zerknęłam na niego, wlepiał we mnie swoje duże zielone oczy. Postanowiłam, że nie dam mu za wygraną. I dokładnie spenetrowałam go wzrokiem, po czym zrobiłam obojętną minę. Kotem oka zauważyłam, że mina Harrego lekko zrzedła, jednak on też postanowił nie dawać za wygraną. Po 15 minutach ciągłej obserwacje, stwierdziłam, że nie dam rady. Podniosłam się z krzesła i skierowałam się do Pani Jonson.
L: Lepiej już pójdę.
P.J: Już? Dlaczego tak szybko?
Nie wiedziałam co mam powiedzieć i wypaliłam bez większego zastanowienie.
L: Mam ochotę na spacer.
Harry szybko zerwał się z krzesła.
H: W taki razie idę z Tobą.
Nie była w stanie zaprzeczyć, ponieważ nie zdążyłam nawet mrugnąć a Harry już zakładał swoją kurtkę. Zrezygnowana podeszłam do drzwi i wyszłam na dwór. Wieczór była bardzo mroźny i spokojny. Wybrałam najkrótszą drogę jaką mogła, aby zakończyć jak najszybciej ten spacer. Harry znów się nie odzywał tylko dokładnie oglądał najpierw moją twarz, a następnie resztę ciała.
L: Przestań!
H: O co ci chodzi?
Pokazał rząd swoich białych zębów.
L: Dobrze wiesz o co mi chodzi!
H: Nie nie wiem. Znowu ten uśmieszek.
L: Odkąd wyszliśmy z domu cały czas mnie obserwujesz.
Harry zaczął się śmiać i to na tyle głośno, że wprawił mnie w ogromne zakłopotanie.
H: Chyba sobie żartujesz.
Kolejny raz zaśmiał się głośno.
Sprawił mi tym ogromną przykrość, dlatego odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę domu. Gdy byłam na miejscu poszłam do pokoju, przebrałam się w piżamę i próbowałam zasnąć. Jednak sytuacje które wydarzyły się tego wieczora nie dawały mi spokoju. W końcu koło dwunastej udało mi się zasnąć. Następnego dnia, schodząc na dół usłyszałam głos Harrego. Stwierdziłam, że to nie możliwe aby o tej porze były już tutaj. Po co w ogóle miał by tu  przychodzić? Wchodząc o kuchni modliłam się aby go tam nie było. Jednak Bóg nie wysłuchał moich próśb, ledwo przekraczając próg kuchni usłyszałam jego głos.
H: Dzień dobry Lizzie co powiesz na poranny spacer?
L: Co ty tutaj robisz?!
B: Liz spokojnie, Harry chciał zabrać cię na spacer, żeby lepiej się poznać.
Spojrzałam na niego. Czy on nigdy nie przestaje się uśmiechać? Ale skoro chce wojny będzie ją miał.
L: W taki razie chodźmy.
Zobaczyłam zdziwienie na jego twarzy, nie spodziewał się, że się zgodzę. Teraz to ja mu posłałam wredny uśmieszek i wyszłam z domu. Harry dogonił mnie i szliśmy ramie w ramie. Zaczęłam mówić jak najęta, opowiedziałam mu prawie całe swoje życie i mimo że mówiłam prawie godzinę Harry ani razu mi nie przerwał, wręcz przeciwnie słuchał mnie bardzo uważnie. W końcu skończyłam zatrzymałam się i odwróciłam się w jego stronę.
L: I co poznałeś mnie już lepiej? Zadowolony?
H: No właściwie nie do końca...
Zrobiłam się lekko czerwona z złości i ruszyłam dalej. Poczułam jak Harry kładzie rękę na moim ramieniu i odwraca mnie w swoją stronę.
H: Wiesz że gdy się złościsz jesteś bardzo piękna.
L: Czy twoim życiowym calem jest wkurzanie ludzi? Powiedziałam z stoickim spokojem.
Uśmiechnął się kolejny raz. Mimo że doprowadzał mnie do białej gorączki, jego uśmiech powodował, że stawałam się spokojniejsza. Teraz dokładnie przyjrzałam się każdej rysie, znajdującej się na jego twarzy. Zaczynając od ust a kończąc na oczach. Harry dokładnie przyglądał się mojemu zachowaniu. Uśmiechnął się delikatnie, co spowodowało, że na chwilę odpłynęłam. Jednak zaraz po tym powiedział:
H: Wiedziałem, że ci się podobam.
Znowu wytrącił mnie z równowagi, spojrzałam na niego, puścił w moją stronę oczko.
L: Mylisz się!
Zaśmiałam się i chciałam odejść. Jednak Harry kolejny raz mi na to nie pozwolił. Jedną ręką złapał moje biodra, odwracając mnie w swoją stroną. Druga rękę położył na mojej szyi. Zbliżył powoli swoje usta do moich i delikatnie mnie pocałował. Poczułam jak by na chwilę czas się zatrzymał. Zarzuciłam ręce za jego szyje i zbliżyłam się jeszcze bliżej. Zamknęłam oczy i dałam ponieść się chwili. Po kilkunastu sekundach Harry przerwał pocałunek. Zerknęłam na niego. Otworzył swoje zielone oczy, uśmiechnął się w moją stroną i powiedział
H: Jesteś pewna, że się mylę?
Tak teraz na jego twarzy triumfował zwycięski uśmiech. Odwrócił się na pięcie i po prostu odszedł.
Zamurowało mnie, nie mogła uwierzyć, że dałam się nabrać.
L: Nienawidzę cię!
Tylko to zdążyłam zakrzyczeć, jednak on i tak mnie już nie słyszał...




__________

I co podoba się? 
Chcecie kolejną część?
xoxo 
m.

czwartek, 23 stycznia 2014

71# Nic nie warte gryzmoły cz.I

W końcu spiełam dupsko i wczoraj 5h siedziałam nad
tym imaginem ; D
Od sierpnia dużo się zaczęło dziać na blogu, 
coraz więcej komentarzy, oglądalność bloga poszła do góry.
 Cieszę się, że zaglądacie na naszego bloga.
Myśle, że za niegługo nasza kochana Marta też coś doda, co maleńka? : P
Nie przedłużam, czytajcie !



KOMENTUJCIE! <3
_________________________________________

- O nie! Zaspałam! – szybko zerwałam się z łózka
- Mamo! Czemu mnie nie obudziłaś! – warknęłam na cały głos. Zaczęłam robić wszystko w pośpiechu. Szybki prysznic, makijaż, wybranie stroju, fryzura.
- Boże?! Czemu akurat w ten dzień musiałam zaspać? – mówiłam sama do siebie. Zbiegłam do kuchni mając nadzieje, że zastanę tam mamę.
- Mamo? Zrobiłabyś mi śnia… - przerwałam bo zorientowałam się, że mamy nie ma w pomieszczeniu, zauważyłam kartką na stole:

Dzień dobry Córeczko,
Pojechałam za miasto w sprawach służbowych, postaram się być wieczorem.
Życzę Ci powodzenia Skarbie ; ) 
Mama 

- świetnie, po prostu super. – zrobiłam na szybko kanapki i pochłonęłam je wszystkie w drodze do auta. Pędziłam jak tylko wolna jezdnia mi na to pozwalała. Miałam jeszcze 7 minut, potem zamykają przesłuchanie. Dotarłam na miejsce. O dziwo znalazłam wolne miejsce na najbardziej zatłoczonym parkingu w całym mieście. Pobiegłam szybko w stronę wejścia i od razu skierowałam swoje kroki do recepcji.
- Dzień dobry, nazywam się [T.I i N] byłam zapisana na przesłuchanie. – posłałam recepcjonistce przyjazny uśmiech.
- Dotarła pani w ostatniej sekundzie. Zapraszam do pokoju 58. – miła pani w sumie dziewczyna zaprowadziła mnie pod wskazany przez nią pokój.
- Życzę powodzenia – uśmiechnęła się ciepło.
- Dziękuję – odwzajemniłam uśmiech. Stresowałam się niesamowicie, chciałam zdobyć tę pracę. To byłby przełom w moim życiu po wielu upadkach jakich doświadczyłam.  Głęboki wdech i weszłam do środka. Zajęłam wolne miejsce, pośród wielu innych uczestników, i jak na szpilkach czekałam na rozpoczęcie. Weszło jury. Serce zaczęło walić mi jak dzwon.
- Witamy was serdecznie. Nazywam się Greg Howard, po mojej prawej Rob Mayer, a po lewej Niall Horan. Zapraszamy was do pomieszczenia obok tam zaczniemy przesłuchania. – byłam strasznie zestresowana i pomyśleć, że ja [T.I. i N] mogę pracować z największą szychą na świecie Niallem Horanem.
Przeszliśmy za jury do pokoju obok.
- A więc, załóżcie stroje ochronne i zajmijcie stanowiska. Macie godzinę na przygotowanie czegoś co zwali nas z nóg. Życzymy powodzenia. Czas start. – wszyscy ruszyli do swoich stanowisk. Gdy zobaczyłam tyle wspaniałych rzeczy wokół siebie nie wiedziałam na co mam się zdecydować. Postanowiłam zrobić coś co powinno im przypaść do gustu. Rozpoczynam wyścig z czasem. Pozostało mi jeszcze 53 minuty. Robiłam wszystko zgodnie z tym co wcześniej zapisałam sobie na kartce żeby nie przeoczyć jakieś kroku. Starałam się być precyzyjna, dokładna i opanowana to jest najważniejsze w tej pracy. Lecz co chwila się rozpraszałam bo czułam czyjś wzrok na sobie. Zaczęłam się dyskretnie rozglądać i zauważyłem, że to Niall mi się ciągle przygląda. Speszyłam się trochę i chyba to zauważył bo zaczął chichotać pod nosem. Zostało jeszcze 5 min, czas powoli wykańczać swoje dzieło.
- 5, 4, 3, 2, 1 – koniec. Proszę o odsunięcie się od stanowisk. – powiedział Horan. Odetchnęłam z ulga. To była najbardziej stresująca godzina w moim życiu.
- Teraz po kolei będziemy prosić was o podejście do naszego stolika. – Teraz musiałam przetrwać jeszcze eliminacje. Po 20 minutach nadeszła moja kolej.
- [T.I] prosimy cię do nas. – wymówił blondyn z słodkim uśmiechem na twarzy. Ręce trzęsły mi się jak galareta. Położyłam moje dzieło przed nimi i czekałam na opinię.
- co dla nas przygotowałaś?
- Smażone brzoskwinie, nadziewane orzechami z twarożkiem miętowo- waniliowym. – zaczęli próbować mojego dania.
- Dziękujemy. – po ich minach nie mogłam niczego wywnioskować. Smakowało im czy nie? Dobrze przyprawione? Za mało? To jeszcze bardziej zaczęło mnie stresować.
- Podjęliśmy decyzję. Osoby które zaczną pracować w tej pięciogwiazdkowej restauracji to Rebeka, Ben oraz [T.I]. Podejdźcie tu. Reszcie niestety musimy podziękować.
- witamy na pokładzie – dodał Greg. – tak! Udało mi się! Skakałam ze szczęścia z moimi nowymi kolegami z pracy.
- Mamy dla was jeszcze jedną wiadomość. – blondynek patrzył się w moje rozradowane oczy i posłał mi ciepły uśmiech.
- Głównym szefem kuchni i prawą ręką Nialla zostaje … - no dalej, proszę, wypowiedz moje imię.


grzywczak.