wtorek, 11 czerwca 2013

47# by Koniczynka - z Harrym cz. II

Dodaję od razu drugą część :D

KOMENTUJCIE! ♥
___________________________
Nigdy nie myślałem, ze to będzie w taki sposób, miałem zupełnie inną wizje, że to będzie bardziej klasycznie - pierwsze spotkanie, randki, niewinne czułe gesty, pocałunek no i chodzenie.. a tu jednak nie, życie potrafi zaskakiwać tak na serio? nie chciałem tego, broniłem się no, bo jak ja to innym powiem? ale jakoś tak wyszło. Poznałem ją któregoś wieczoru w nocnym klubie, byłem nieźle wstawiony...nie oszukujmy się byłem nachlany w cztery dupy, nie wiedziałem co robię. Zaważyłem ją przy barze miała ma sobie tak zwaną małą czarną.. ale nie to zwróciło moją uwagę, już poprzednich wieczorów ją obserwowałem, miała śliczne oczy i melodyjny śmiech postanowiłem zadziałać i podejść do niej, na moje nieszczęście procenty działały mocno na moją głowę i zawładnęły umysłem: palnąłem coś najbardziej okropnego w świecie, bo jaki kurwa normalny chłopak pyta się dziewczyny o seks tak od razu...to znaczy wiedziałem czym ona się zajmuję, ale ja chciałem poznać ją no wiecie, jak dziewczynę nie jako pannę lekkich obyczajów. No, ale to się jakoś potoczyło przespałem się z nią, męska głupota.. potem to się ciągnęło jakoś czas, stałem się jej "klientem". Pewnego razu chciałem to przerwać....wiem, że uchodzę z całego zespołu za najbardziej zboczonego, kobieciarza i tak dalej. To prawda, ogólnie można powiedzieć, że nie mam problemu z kontaktami z dziewczynami, ale co innego jeżeli owa dziewczyna naprawdę mi się spodoba i chce stworzyć z nią coś poważniejszego, wtedy staję się można powiedzieć zupełnie inną osobą.. w każdym razie inną niż mnie zna świat czyli czuły, nieśmiały, dla tej jednej mógłbym ściągnąć gwiazdkę z nieba jeżeli by tego zapragnęła...ale przede wszystkim jestem kłębkiem nerwów, bo chcę wypaść jak najlepiej. Postanowiłem się wzmocnić, chociaż tego nienawidzę słyszałem, że to pomaga. Wziąłem amfetaminę no, a potem coś na WZMOCNIENIE. Kiedy [T.I] przyszła zamurowało mnie, wyglądała nieziemsko, ale nieee oczywiście nie, nie zaprowadziłem jej do kuchni gdzie przygotowałem małą kolacje tylko zachowywałem się jak jakieś zwierzę.. ja wiedziałem, że narkotyki to zło, wiedziałem idiota ze mnie, że je wziąłem...liczyło się dla mnie tylko to żeby ją "przelecieć" co za palant ze mnie. A odnosząc się do tej sytuacji, która już pewnie znacie.. to nie tak, że ja jestem jakiś niewyżyty czy coś, ale....no kurwa w sumie nic nie usprawiedliwi mojego zachowania.. ale ja nie byłem sobą...to narkotyki, alkohol i zdenerwowanie? tak na pewno, denerwowałem się jak cholera.
Kiedy Słoneczko wstało postanowiłem jej to wyjaśnić. Dostałem niezły opierdol od Zayna za moją głupotę, postanowiłem zebrać się i postawić sprawę jasno. Kiedy ją zobaczyłem zamurowało mnie, wyglądała tragicznie.. posiniaczona, oczy podkrążone ledwo co trzymała się na nogach, wydusiłem tylko nędzne "przepraszam" za co przeklinałem się w myśli. Kiedy powiedziała, że zniknie z mojego życia serce mnie zakuło, nie mogłem na to pozwolić....[T.I] poszła na górę zabrać rzeczy, a ja pobiegłem za nią zamykając drzwi. Chciałem wyjaśnić, dotknąć jej, ale nie chciała mnie słuchać, nie dziwie się jej na jej miejscu też bym tak postąpił...ale nie mogłem jej pozwolić odejść, nie mogłem, nie zniósł bym tego. Trzymałem ją w mocnym uścisku szarpała się biła mnie w klatkę piersiową, dostałem nawet z liścia, ale czekałem aż się uspokoi i jej wytłumaczę to co czuję. Stało się to czego się nie spodziewałem zaczęła płakać, mówić, że nie chcę tak żyć, nie chce być dziwką.. wyszeptałem, że pomogę, że poradzimy sobie i postanowiłem sobie, że zrobię wszytko, aby zmienić jej życie, aby stało się lepsze...miałem nadzieję, że to będzie nasze wspólne życie, a ona mnie przytuliła to był znak, że mi wybaczyła i ufa mi... tak mi się zdaję, mam taką nadzieję...


Zaufałam mu i uwierzyłam, że mi pomoże , może zachowywała się desperacko , ale naprawdę nie chciałam już tak żyć i obracać się w tym chorym towarzystwie> Nie wiedziałam czy jego zamiary w stosunku do mnie były uczciwe, czy nie chciał mnie wykorzystać jak paru facetów z którymi miałam styczność, ale wierzyłam w jego szczere intencje,. Może podświadomie kierowałam się uczuciami którymi jeszcze rok temu obdarowywałam Harrego i One Direction, mogłabym wtedy zrobić dla nich wszystko i na pewno miałam gdzieś z tyłu głowy tą wizje chłopaka z opowiadań, które fanki pisały. On był tam idealizowany z pewnością, ale przecież nikt mi nie zabroni marzyć, że przynajmniej część to prawda. Harry naprawdę żałował tego co wydarzyło się miedzy nami parę nocy temu. Widziałam również, że zielonooki próbuje odzyskać lub pewnie jak myślał budować zaufanie między nami, ale nie musiał, ponieważ ufałam mu bezgranicznie- głupia ja, myślałam, że przestanę nią być skoro już tego nie chcę, ale przecież Directionerką zostaję się na zawsze, nawet jak się tego nie chcę to zawsze gdzieś na dnie serducha zostaję ten sentyment do chłopców i miłość która jest, ale obwiązana łańcuchami> Chłopaki na początku byli do mnie nastawieni z dystansem, nie dziwię się im, bo nie zawsze ich najlepszy przyjaciel dość mocno koleguję się z "panią do towarzystwa", ale myślę, że już jest lepiej i robią postępy.....z Harrym spędzałam dużo czasu, ponieważ chciał mnie lepiej poznać i po prostu lubiliśmy się to zabawny, słodki dzieciak...Kiedy zakolegowaliśmy się już bardziej nadszedł czas niestety na zerwanie mojej pępowiny z moją pracą, Odwlekałam ten moment, bo wiem kto jest tam szefem i jakie są tam układy. Gdyby okazało się, że stawia się za mną Harry Styles sławny wokalista (niestety jeszcze z taką reputacją, wiecie o co chodzi) to wyśmiali by mnie, miałabym życie skończone...a Harry już się boje myśleć. Ale Styles jest uparty i musiał postawić na swoim, postanowił, że pojedzie tam sam i wszystko załatwi, a ja mam grzecznie czekać w domu. Jemu nie da się sprzeciwić (uwierzcie próbowałam nie raz) i zostałam. Kiedy przyjechał na początku nic mi nie chciał powiedzieć, milczał jak grób "Wszystko załatwione nie martw się Skarbie" powtarzał mi tak przez tydzień, aż chyba zmęczył się tym moim marudzeniem ( serio już sama siebie wkurzałam, ale nie mogłam dać sobie spokoju!) i powiedział mi, że najpierw się z niego wyśmiewali, że on, ze taka wielka gwiazdka i stawia się w mojej obronie, że jest chory na głowę, ciągle mnie wyzywali (do czego byłam już przyzwyczajona). Kiedy Harry się wkurzył i wyskoczył na nich powyzywał, sklął (podejrzewam, że coś jeszcze, ale Uparciuch nie chciał mi powiedzieć) i zapłacił im za milczenie powiedzieli, żeby sobie mnie wziął, widziałam w jego oczach, że nienawidzi jak ludzie traktują kobiety jak przedmiot, to było widać w jego ciemniejących zielonych oczach.... Miałam spokój dzięki Harremu, byłam wdzięczna mu za to, bo zaczęłam nowe życie, zaczęłam nowa pracę również dzięki Loczkowi. Zbliżyliśmy się bardzo z Harrym do siebie traktujemy się oficjalnie niby jak kumple, ale mówimy sobie o wszystkim, Hazza mówi mi również o swoich problemach z dziewczynami i o niewygodzie sławy, można powiedzieć, że jestem jego chodzącym pamiętnikiem, Zdarza nam się również przespać się ze sobą, ale potem żyjemy jakby nic się nie stało.

Nasze relację są więc bardzo dziwne, ale na razie jest mi z tym dobrze, muszę się oswoić z nową sytuacją i z mężczyznami, ale mam cichą nadzieje, że może kiedyś w przyszłości przerodzi się to w coś więcej.

1 komentarz: