27 październik (piątek)
Stałam pod klasą i dalej byłam trochę przybita. Widziałam, że w moją stronę idzie Lou i Zayn.
L: Cześć [T.I]! To jedziecie jutro z nami do tego klubu?
T: Wiesz co? Nie wiem. Nie rozmawiałam jeszcze z [T.I.P].
L: O patrz idzie [T.I.P]! Poczekajcie ja się jej zapytam.
Z: Tak w ogóle to Zayn jestem.
T: Tak wiem. Louis mi o tobie wspominał. [T.I]. – mówiłam to tak jakby on, właściwie oni nigdy nic dla mnie nie znaczyli.
L: Zgodziła się.
T: Tak to świetnie. – udawałam zadowolenie. O której i gdzie się spotykamy? – pytałam o rzeczy które nie miały dla mnie najmniejszego znaczenia.
Chłopcy poszli a [T.I.P] zaczęła się od razu dopytywać co się ze mną dzieje. Nie miałam ochoty na rozmowę. Spuściłam głowę i zajęłam miejsce w klasie. Powiedziałam przyjaciółce żeby wpadła dzisiaj do mnie o 19.
*wieczorem
Nie mam zielonego pojęcia jak jej przedstawić tą całą sytuację. Dzwonek. Pewnie przyszła. Otworzyłam drzwi. Zapytałam się jej czy chce kawę, herbatę czy sok. Usiadłyśmy w kuchni. Zawsze jak ja czy ona przychodzimy do siebie to przeważnie siedzimy w kuchni. W sumie nie wiem czemu, taki nawyk.
[T.I.P]: Powiesz mi w końcu o co chodzi? Przez ostatnie dni jesteś jakaś nieobecna. Nie rozmawiamy. Co się stało? I dlaczego nie powiedziałaś mi o tym, że gadałaś z Lou, Boże gadałaś z nim magia, czemu nie powiedziałaś, ze nas zaprosili do klubu?
T: Dobra, dobra. Po kolei. To było tak, że […] opowiedziałam jej tą całą historię, która miała miejsce w ciastkarni.
T: Dlatego się nie odzywałam bo myślałam nad tym wszystkim i po tym jak Lou zapytał się o ciebie uświadomiłam sobie, że on woli ciebie ode mnie. Nie żebym miała do ciebie jakieś ‘ale’ po prostu trochę mi smutno. Wiesz jak to jest ze mną …
Z [T.I.P] mogę porozmawiać na wszystkie tematy i ona zawsze mnie zrozumie. Wszystko sobie wyjaśniłyśmy i doszłam do wniosku, że jeżeli Louis woli [T.I.P] to nie będę miała nic przeciwko. Postaram
się to zaakceptować.
się to zaakceptować.
28 październik (sobota)
Więc to
dzisiaj. Doczekałyśmy się dnia kiedy to miałyśmy gdzieś iść tylko we czwórkę:
Ja, [T.I.P], Zayn i Louis. Jednocześnie się strasznie cieszyłam ale też trochę
bałam się jak zareaguje na to, że na moich oczach Lou będzie zarywał do
[T.I.P]. No ale cóż. Pora wychodzić. [T.I.P] wyglądała cudownie. Te ubrania. Ja przy niej wyglądałam jak bezdomna.
Dojechałyśmy we wskazany adres. Jak zawsze kłóciłyśmy się, która z nas ma wejść
pierwsza. Tak wiem, jesteśmy dziwne. Ale zawsze się boimy i wmawiamy sobie
niestworzone rzeczy.
[T.I.P]: No to kamień, papier, nożyce.
T: Wiedziałam, że to powiesz. I tak
wiesz, że zawsze przegrywam i dlatego chcesz w to grać. Ona się tylko zaczęła
śmiać. No i tak jak mówiłam, przegrałam. Dobra wchodzę. Weszłam za pierwszym
razem, cud. Szukałyśmy ich wzrokiem. Są! Zajęli stolik pod sceną. Dołączyłyśmy
do nich. Przywitałyśmy się i poszłam kupić coś do picia. Louis zaproponował, że
pójdzie ze mną. Zdziwiłam się trochę.
L: Zostawmy nasze gołąbeczki same.
T: Co? O czym ty gadasz?
L: O Zayne i [T.I.P]. Ona mu się
strasznie podoba. Ciągle tylko o niej gada i gada. Lou mówił coś tam dalej ale
już go nie słuchałam. Byłam taka szczęśliwa normalnie nie da się tego opisać.
L: Słuchasz mnie?
T: Tak, tak mów dalej.
L: … no i właśnie dlatego zapytałem
się ciebie czy weźmiesz ja ze sobą. Zayn nie miał odwagi się jej zapytać czy ma
ochotę jechać.
Wróciliśmy do stolika. Te występy były
naprawdę całkiem niezłe. Zawirowało mi coś w kieszeni. Dostałam esa ‘ Pięknie
dzisiaj wyglądasz xxx .’ Popatrzyłam się na Zayna i na przyjaciółkę, żaden z nich
nie mógł mi tego napisać. Byli w siebie
wpatrzeni jak w obrazki. Lou! Przyszło mi do głowy. Nie było go przy stoliku,
nawet nie widziałam kiedy wyszedł. Kurde, następny es: ‘ Czekam przy barze : )
’. I co ja teraz mam zrobić? Iść czy nie. Zostanę to będę jak piąte koło u wozu
dla gołąbeczków. Ale jak pójdę to Bóg sam wie czy się przy nim nie wydurnię. A
co tam, raz się żyje. Idę. Usiadłam obok niego.
L: Czego się napijesz?
T: Soku pomarańczowego. – ale się
stresuje, aż ręce zaczynają mi się pocić. Patrzyłam w niego niebieskie oczy.
Były cudowne.
Barman: Proszę sok.
T: Dzięki.
L: W końcu możemy na spokojnie
porozmawiać. Jakoś wcześniej nie mieliśmy do tego okazji.
T: No nie było. O ile dobrze sięgam
pamięcią znamy się dopiero 4 dni. Zaczęliśmy się oboje śmiać.
L: I stwierdzam, że to za mało. – nie
wiedziałam o co mu chodzi. Od początku roku szkolnego wpadłaś mi w oko. Zawsze
chciałem do ciebie jakoś zagadać ale szczerze mówiąc bałem się.
T: Ty Louis Tomlinson ‘postrach’ całej
szkoły bałeś się zagadać do mnie zwykłej dziewczyny? Interesujące kontynuuj
dalej. – uśmiechnęłam się uroczo.
L: No tak, bałem się. – zaczął się
śmiać. Ale tak jak myślałem masz świetny charakter i do tego jesteś śliczna.
Patrzył się prosto w moje oczy w których na pewno wyczytał radość.
L: Może głupio to zabrzmi ale podobam
ci się? Tego pytania właśnie się obawiałam. Co ja mu mam odpowiedzieć? Tak.
Jestem twoja psychowielbicielką? Boże jak to brzmi.
T: Tak na serio to na początku nie
zwróciłeś mojej uwagi. W ogóle jesteś przeciwieństwem mojego ideału faceta. –
widzę, że Lou smutnieje. Czekaj, nie smuć się. Dopiero się rozkręcam. –
posłałam ciepły uśmiech. Ale w jakiś sposób z dnia na dzień coraz bardziej mi
się podobałeś no i tak zostało do dziś. – widziałam, że Lou to wyznanie sprawiło
radość.
L: Co powiesz na randkę? Może za
tydzień?
T: Z miłą chęcią.
Suuuper! ♥
OdpowiedzUsuń