23 październik (poniedziałek)
Wszystko zaczęło się gdy zaczęłam nową szkołę, liceum.
Brak czasu, więcej nauki, wracanie ze szkoły pod wieczór i on. Wysoki, dobrze
zbudowany, o niebieskich jak niebo oczach, brunet. Nazywa się Louis Tomlinson.
Ma 18 lat i chodzi do trzeciej klasy. Podobno powtarzał klasę, bo brał udział w
licznych przekrętach na terenie szkoły. Nie wiem dlaczego mnie tak pociąga.
Zawsze podobali mi się ułożeni, mili, nierozrabiający chłopcy. On to w ogóle
przeciwieństwo mojego ideału.
24 październik (wtorek)
Znowu
pobudka o 6:00. Nienawidzę tego. Pociesza mnie jedynie myśl, że dzisiaj znowu
go zobaczę. W autobusie jak zawsze ścisk, że można się poczuć jak śledź w
puszcze.
Pierwsza
lekcja – chemia. Boże ta baba tak przynudza w dodatku wygląda jakby przed
chwilą wyszła z kopalni. Oczy pomalowane toną czarnego cienia, jak można się
tak malować.
Na każdej
lekcji siedzę z [T.I.P], to moja przyjaciółka od najmłodszych lat. Ona to ma
tak samo zrytą banię jak ja. Kocham ją. [T.I.P] podoba się kolega Louisa, Zayn.
Wysoki brunet o czekoladowych oczach. Ja rozpływam się na myśl o tych oczach
ale [T.I.P] to ma zgon jak o nich myśli.
DZWONEK, w
końcu! Lou i Zayn maja swoją ‘miejscówkę’ między drugim a trzecim piętrem.
Chemię miałyśmy na 3 piętrze, więc może ich miniemy. Aż serce mocniej mi bije.
[T.I.P] ich zauważyła. Dobra czas aby poprawić włosy. Widzę go i od razu dzień
stał się lepszy. O mamo, Lou popatrzył się na mnie i się uśmiechnął. Boże serce
wali mi jak szalone.
T:
Widziałaś, widziałaś? Uśmiechnął się do mnie. [T.I.P] Zaczęła się ze mnie
śmiać. No ale co? Tak to już jest jak masz bzika na punkcie jakiegoś chłopaka,
prawda?
Ostatnia
lekcja i znowu na autobus trzeba biegnąć. Ze szkoły wracamy z jakieś 20 min,
więc jest czas aby poplotkować i w ogóle. Na szczęście jutro mamy na 12:00.
25
październik (środa)
W końcu się
wyspałam. Idę już na przystanek. Dzisiaj praktyki. W autobusie dołączyła do mnie [T.I.P]. Przed
nami na pierwszą zmianę mają oni. Już się cieszę. Od jakiegoś czasu
zauważyłyśmy, że troszkę się przed nami popisują i próbują zwrócić naszą uwagę.
Ale to tylko nasze wymysły. Przydzielono mnie do nakrywania stołów. Zawsze lou to robił i dzisiaj
też tam był. Miałam pomóc mu dokończyć przystrajanie stołów. Stoję obok niego i
czuję jego perfum. Taki intensywny, że zwala z nóg.
Lou: I jak
ci się podoba w nowej szkole?
Jezus Maria,
odezwał się od mnie. Dobra cicho, co mu odpowiedzieć?
T: Jest
spoko. – Co za kretynka ze mnie. Pomyślał pewnie, że jestem idiotką bo zrobiłam
się czerwona jak burak. Co to za odpowiedz ‘Jest spoko.’ – wstyd.
Zostało mu
jeszcze 30 min do zakończenia praktyk.
L: Jak już
mamy razem pracować to może się przedstawię. Louis jestem.
T: W sumie
masz rację. Miło mi cię poznać. [T.I]. – Trochę się już uspokoiłam, ale serce
miało mi wyskoczyć z piersi.
L: Lubisz
fristajl?
T: Nigdy nie
słuchałam ale słyszałam, że w dobrym wykonaniu może być całkiem niezły.
L: Masz
rację – uśmiechnął się. Miałabyś ochotę pojechać ze mną i z Zaynem do klubu.
T: Klubu?
Jakiego?
L: Przychodzą tam ludzie, którzy lubią rap itd.. Weźmiesz ze sobą jeszcze twoją przyjaciółkę?
Aha, Już
wiem o co chodzi. Świetnie. Jemu podoba się [T.I.P] i dlatego do mnie zagadał.
Jaka ja jestem głupia.
T: Tak, nie
ma sprawy. – uśmiechnęłam się lekko i wyszłam. Byłam przybita do końca dnia.
26
październik (czwartek)
Znowu szkoła
bla, bla, bla. Lekcja, przerwa, lekcja, przerwa i tak od 8 do 16. Mijaliśmy ich
parę razy, w sumie na każdej przerwie. Ale nie miałam ochoty się na nich
patrzeć. [T.I.P] pytała mnie czy wszystko jest w porządku. Odpowiedziałam, że
tak ale nie powiedziałam jej całej prawdy.
super :)
OdpowiedzUsuń