Przepraszam, że nie dodałam, tak jak obiecałam, wczoraj tej części.
Musze się przyznać, ale nie miałam na to ochoty ; p
Ale dziś już się udało ; )
Po tylu wspaniałych komentarzach ( za które bardzo wam dziękuję <3 ) Nabrałam ogromnej ochoty ; *
Aha i to jest 5 i zarazem przedostatnia część.
Zapraszam do czytania!
________________________________________
*Perspektywa
Harrego
Miałem
zamiar udać się do Lizz, gdy nagle usłyszałem dźwięk
dzwoniącego telefonu. Wyciągnąłem go z tylnej kieszeni,
spojrzałem na wyświetlacz. To był Louis. Nacisnąłem zieloną
słuchawkę.
H:
Hallo.
L:
No cześć nieznajomy, prawie zapomniałem jak wyglądasz... Jak tam
święta u babci?
Chwilę
zastanawiałem się co odpowiedzieć i wybrałem najprostszą
wersję.
H:
Całkiem dobrze.
L:
Tak myślałem...A jak tam ta twoja dziewczyna?
H:
Wiedziałem, że o to spytasz.
Nie
bardzo byłem zadowolony, że Lou interesuje się tą sprawą.
L:
Ej to ty się przecież chwaliłeś, że wyrwiesz... Czekaj jak jej
tam?
H:
Lizz
L:
No tak Lizz... To jest ta wspaniała piękność?
H:
Tak to ona...
L:
A więc to o niej mi tle ostatnio opowiadałeś, że jest urocza,
seksowna, zaskakująca...
Po
drugiej stronie słuchawki usłyszałem chichotanie.
H:
Tak, tak to o niej Ci tyle opowiadałem...
L:
Tylko nie umiem sobie przypomnieć co mówiłeś podczas naszej
pierwszej rozmowy...
Cały
Lou.... udawał głupka. Dobrze wiedział jakie miałem zamiary wobec
Lizz, chciał mnie po prostu wkurzyć.
H:
Dobrze wiesz jakie były plany wobec niej.
L:
No to jestem ciekawy dlaczego tego jeszcze nie zrobiłeś.
Wyczułem,
że Louis po prostu się ze mnie nabija.
H:
Myślisz, że tak łatwo jest ją zaciągnąć do łóżka?
Powiedziałem
lekko podenerwowany.
L:
No myślałam, że dla ciebie to nie będzie nic trudnego.
Startowałeś już do wielu kobiet i duża cześć z nich Ci
ulegała... Myślałem że z tą będzie tak samo.
H:
Tak też tak myślałem na początku... ale sprawy się
skomplikowały.
Nagle
usłyszałem ogromny wybuch śmiechu po drugiej stronie słuchawki.
L:
Nie wierze! Harry Styles się zakochał!
H:
Lou!
Mój
przyjaciel nie był w stanie oponować śmiechu. Poczekałem aż
skończy.
H:
To nie jest śmieszne. Myślę o niej na poważnie...
Mimo
że nie wiedziałem Louisa byłem pewny, że spoważniał. Po chwili
ciszy odezwał się.
L:
No w takim razie mogę powiedzieć ci jedno... musisz stać się
sobą. W końcu trafiłeś na dziewczynę, która woli prawdziwego
Ciebie a nie tego dupka bez uczuć, którego udajesz.
Trafił
w samo sedno. Uśmiechnąłem się sam do siebie.
H:
Tak masz rację.
L:
No w takim razie życzę powodzenia!
H:
Dzięki.
Nacisnąłem
czerwoną słuchawkę i opadłem na łóżko. Zamyśliłem się na
chwilę, po czym wyciągnąłem rękę w stronę szafki nocnej.
Wyjąłem z niej czerwone pudełeczko. Otwarłem je. W środku
znajdował się srebrny wisiorek z małym czarnym brylancikiem.
Dokładnie oglądałem go ze wszystkich stron, zastanawiając się
czy spodoba się Lizzi. Po chwili zamknąłem pudełeczko i odłożyłem
je na miejsce.
P.J:
Harry już 18! Musimy iść!
Wyciągnąłem
z szafki pudełeczko, które schowałem do prawej kieszeni marynarki.
Stanąłem przed lustrem kiwnąłem głową i udałem się na dół.
Razem z babcią ubraliśmy płaszcze i opuściliśmy dom. Było
strasznie zimno, a śnieg właśnie zaczął padać, dlatego jak
najszybciej przebiegliśmy na drugą stronę ulicy i zapukaliśmy do
drzwi sąsiadów, które otworzył nam dziadek Lizz.
D:
Witam naszych gości i zapraszam do środka!
Odwzajemniłem
uśmiech i udałem się do jadalni.
D:
Będziemy musieli chwilę zaczekać na moją małżonkę i Lizz. Mała
awaria w kuchni.
Ostatnie
zdanie wypowiedział szeptem.
Uśmiechnął
się i ruchem ręki pokazał, abyśmy zajęli miejsca za stołem.
Po
kilku chwilach z kuchni wyszła babcia Lizz a zaraz za nią ona sama.
Zaparło mi dech w piersiach. Poczułem jak moje oczy otwierają się
szerzej, a na twarzy maluje się ogromny uśmiech. Lizzi wyglądała
przepięknie.
Dziewczyna
zajęła miejsce obok mnie i przywitała się posyłając w moją
stronę uśmiech.
Podczas
kolacji, ani na chwilę, nie spuszczałem jej z oka. Lizz natomiast
co pewien czas, odwracała się w moją stronę z uśmiechem na
twarzy. W końcu nie wytrzymałem i złapałem jej rękę. Lizz nie
odwracając głowy uśmiechnęła się pod nosem.
*Perspektywa
Lizz
Po
skończonej kolacji. Babcia poszła zaparzyć kawę. Pani Jonson i
Dziadek podjęli dyskusję na temat, który w ogóle mnie nie
interesował. Próbowałam jednak udawać, że przysłuchuję się
rozmowie, chcąc uniknąć konwersacji z Harrym. Było to jednak nie
możliwe, ponieważ cały czas, czułam na sobie jego wzrok.
Odwróciłam się do chłopaka.
H:
Może pójdziemy do mnie? Spędzimy trochę czasu razem.
Harry
pokazał rząd swoich śnieżnobiałych zębów. Po chwili
zastanowienia, stwierdziłam że to idealna okazja, aby spełnić
mój plan. Przytaknęłam z udawanym uśmiechem na twarzy.
Harry
wstał z miejsca i skierował się w stronę mojego dziadka
H:
To była bardzo dobra kolacja, ale trochę źle się poczułem i
lepiej już pójdę.
Zobaczyłam
na twarzy Dziadka rysujące się zmartwienie.
D:
Lizzi może dotrzymasz Harremu towarzystwa?
Pokiwałam
głową i skierowałam się w stronę wyjścia. Wyszliśmy na dwór.
Harry złapał mnie za rękę i odwrócił w swoją stronę. Zbliżył
swoje usta do moich, delikatnie całując. Pocałunek wzbudził we
mnie kilka pozytywnych emocji, ale również wzbudził dużo więcej
tych negatywnych. Mimo to musiałam udawać przed chłopakiem.
Dlatego uśmiechnęłam się, złapałam go za rękę i skierowałam
się w stronę domu Pani Jonson.
Weszliśmy
do środka i usiedliśmy na dużej kanapie w salonie.
H:
Wyglądasz dziś przepięknie.
Chłopak
po raz kolejny pokazał rząd swoich idealnych zębów. Dokładnie
mierzyłam go wzrokiem i mimo niechęci, musiałam przyznać, że on też
wyglądał nieziemsko przystojnie.
Objął
mnie i zaczęliśmy rozmawiać. Czas płynął w przesadnie szybkim
tempie.
Po
jakimś czasie Harry sięgnął do kieszeni swojej marynarki,
wyciągając z niej czerwone pudełeczko. Wziął moją rękę i
wsunął w nią pudełko. Zdumionym wzrokiem popatrzyłam na chłopaka.
Harry uśmiechnął się pod nosem. Dając mi tym znak, że mam je
otworzyć. Zrobiłam tak jak chciał. Moim oczom ukazał się
przepiękny, delikatny wisiorek z małym czarnym kamieniem.
Uśmiechałam się cały czas nie dowierzając.
H:
Mam nadzieje, że ci się podoba.
L:
Harry jest idealny!
Chłopak
odetchnął z ulgą. Spojrzałam na wisiorek, przyglądając się
czarnemu kamyczkowi.
L:
Tylko dlaczego czarny?
Spojrzałam
na bruneta pytającym wzrokiem.
H:
Ponieważ jesteś inna.
Zaśmiałam
się pod nosem. Rzuciłam się na chłopaka i zaczęłam całować
jego usta. Harry odwzajemnił pocałunek.
H:
Chyba częściej będę sprawiał Ci takie prezenty.
Spojrzałam
w roześmiane oczy chłopaka i przypomniałam sobie, dlaczego to
robi...
Na
chwilę posmutniałam. Zastanawiając się dlaczego tak fantastyczny
chłopak, musiał okazać się takim dupkiem...
H:
Lizz wszystko dobrze?
Harry
zwrócił się do mnie zatroskanym głosem. Otrząsnęłam się i
posłałam mu przekonywający uśmiech.
L:
Nie może być lepiej.
Usiadłam
na jego kolanach i powoli zaczęłam, zbliżać się do jego ust. Już
miałam ich dotknąć, gdy nagle zmieniłam zdanie i zaczęłam całować
jego szyję. Harry cicho syknął dając mi znak, że spodobało mu
się to. Zaczęłam powolutku odpinać guziki jego koszuli. Harry
nagle podniósł się, cały czas trzymając mnie na rękach.
Skierował się w stronę swojego pokoju, nawet na chwilę nie
odrywając się od moich ust. Delikatnie położył mnie na łóżku.
Oparł się na łokciach w taki sposób, że znajdywał się
dokładnie nade mną. Teraz to Harry przejął inicjatywę. Ściągnął
ze mnie bluzkę całował moją szyję. Po chwili zaczął schodzić
coraz niżej. Wsunął palce pod moje plecy, chcąc odpiąć mój
stanik. Nie pozwoliłam mu na to. Przekręciłam się w taki sposób,
że Harry znowu znajdował się na dole, ściągnęłam jego koszulę.
Zobaczyłam jego idealnie wyrzeźbiony tors. Krew w moich żyłach
zaczęła coraz szybciej pulsować. Pocałunkami kierowałam się ku
górze. Nasze usta się odnalazły. Pocałunki były coraz bardziej
namiętne. Pragnęłam go coraz bardziej. Ręką sięgnęłam paska
jego spodni. Odpięłam go. Harry pomógł mi i sam z siebie ściągnął
spodnie. Znowu znalazłam się na dole. Mój oddech podobnie jak
Harrego, stawał się coraz szybszy. Harry podjął kolejną próbę,
odpięcia mojego stanika. Chciałam mu na to pozwolić. Nigdy nikogo
nie pragnęłam tak bardzo, jednak zatrzymałam jego rękę...

I jak podoba się ?
m.